Odnośnie tych lasek wylegujących
Otóż opowiem wam historię wstrząsającą. Pewnego pięknego, ciepłego,letniego dnia, wraz z mężem i jego znajomkami wylegujemy sie nad brzegiem Izaru. Zakąszamy, zapijamy schłodzonym w rzece piwem. Mój towarzysz mąż bardzo zmęczył się tymi czynnościami, zatem zaległ na kocyku.po czym zachrapał prześlicznie. Kamraci mego męża, radosnie barłożyli nad brzegiem rzeki. Ja zaś ległam na prawym boku, podparłam się na łokciu i oddałam się czytaniu krwawego horroru. Ni z stad ni zowąd na naszej skarpie pojawiła się niewiasta w dość leciwym wieku i jakaś taka niewyjściowa. No cóż nie każda może tak bajecznie wyglądać jak ja (pomyślałam) i dalej czytałam, kątem oka obserwując hipopotama. Moi drodzy Państwo to co ujrzałam, przerosło moje wyobrażenie. Leciwa Pani zeblekła się ze wszystkiego i tak jak Pan bócek ją stworzył zaległa na plecach centralnie powyżej głowy mego męża. Dama owa nie omieszkałą rozewrzeć swych ud by słoneczko docierało tam gdzie zazwyczaj nie dociera. Zleciały się muchy. Urwałam kawał jakiegoś badyla i obganiam swą szlachetną osobę od natrętów. Mąż leży na plecach z rozrzuconymi kończynami i nieświadom niczego chrapie. Muchy zaatakowały zezwłok męża, ten by nie połknać której przewraca się instynktownie na brzuch i dalej chrapie. Much coraz więcej , maż się budzi, podnosi głowę i pierwsze co widzi, to owe zjawisko leżące powyżej na skarpie. Cóż ja widzę? memu mężu szczęka bezwiednie coraz niżej opada, oczy robią się okrągłe i wybałuszone i ani drgnie. Trwało to może z minutę, nagle jak się nie zerwie , jak nie puści się galopem nad brzeg rzeki, jak by go sam diabeł gonił. Po drodze drze ryja , Janusz, Janusz co myśwa kurwa pili, jakieś haluny mom,obudziłech sie patrza, patrza, a tu taaaaaaka fuga (wymownie przy tym gestykulując) a koło niej muchy, jo pierdola jo już więcy nie pija.
|