Młodzi ludzie nie mają łatwego startu.
Ciężko się przebić ponieważ atrakcyjnej pracy jest mało.
Zresztą zmienił sie charakter pracy.
Jest ona nowocześniej organizowana, zautomatyzowana w stopniu do tej pory nieznanym a także wydajność na jednego pracujacego jest bardzo wyśrubowana.
Wszędzie zmniejsza się popyt na pracę a emerytów przybywa.
Starzeje się społeczeństwo.
Krajami rządzą ludzie 50+.
Młodzi mają mało do powiedzenia i stąd frustracje.
Ale, z drugiej strony, zawsze tak było.
Młodzi gniewni w natarciu i stary establishment nie ustepujacy chetnie pola.
Zresztą, co to jest młodość?
W tej chwili kobieta pięćdzięsiecioletnia, zadbana, ustawiona zyciowo spokojnie może się nie martwić o swój status społeczny i konkurować z o wiele młodszymi aspirantkami do sukcesu, który ona siągnęła.
Ludzie 50+ a i 60+, którzy przepracowali całe swoje życie, osiągneli jakiś status materialny, odchowali dzieci, mają wreszcie czas dla siebie.
I nie ma się co dziwić, że taka pani po pięćdziesiątce zapisuje się na kurs skoków spadochronowych bo całe życie o tym marzyła ale dzieci, obowiązki i tak dalej...
A teraz ma chęć, czas i środki.
Czemu sie dziwić gdy mężczyzna nareszcie odstawił do kąta wszystkie zawodowe interesy i na przykład zajął się restauracją samochodu, na który nigdy nie miał środków mając 20, 30 lat...
Jasne, że młodości nie można przywrócić, ale miłe jest to, że ludzie chcą być czynni po zakończeniu życia zawodowego, że mają chęć się ruszać, że nie siadają na kanapach przed telewizorami, że mają pasje, hobby i zwyczajnie - dobrze gospodarują czasem, który im pozostał.
Tak aby go wykorzystać z sensem i przyjemnie.
Jasne, że młodzi się burzą: jak to, ja tu zapieprzam na etaciku a ten stary pierdziel jeździ sobie wypasioną bryką, co roku wyjeżdża na wakacje, ma dużo czasu, a ja go muszę, dziada starego, utrzymywać.
Nic bardziej mylnego.
To takie myslenie jakie opisywał Andrzej Brycht obserwując naszych emigrantów w USA.
Strasznie byli wściekli na Dolly Parton, że za występ brała po kilka milionów dolarów a oni przy kopaniu basenu albo z pracy jako kierowcy taksówki nie mogli wyżywić rodziny z dwójką dzieci...
Nic błędniejszego od takich porównań.
Jest czas siewu i czas zbioru.
A są także takie kochasie, którzy uwazają, że im się należy.
Nie bardzo wiedzą za co i od kogo, ale są pewni, że los ich skrzywdził.
To oni siedzą na stołku z napisem "prawa" trzymając nogi na drugim z napisem "obowiązki"..
No jest rada:
Zakasać rekawy i czekać do sześćdziesiatki, wtedy:
Palmy, fiesta for ever!!!
Zaraz wyleje się wiaderko pomyj, albo cysterna, wiem to, bo znam interlokutorów, którzy tu zaraz przybiegną z inwektywami.
Zobaczmy jak długo bedziemy musieli czekać...