===========
Pojednany z bogiem (tylko którym?) Krzysztof Krawczyk został przyłapany przez pierwszą żonę Grażynę Adamus podczas sytuacji intymnej z wokalistką Haliną Żytkowiak podczas trasy koncertowej po ZSRR (w Gruzji) w 1973 roku. Piosenkarz uległ fascynacji wokalistką z zespołu Amazonki, a ta niespodziewanie zaszła w ciążę. Artysta poszedł nawet o krok dalej i zdecydował się wziąć ślub z nową partnerką. Jednak zaistniał dość poważny problem – Krawczyk nie miał unieważnienia pierwszego małżeństwa, które zostało zawarte przed bogiem rzymsko katolickim w jednym z łódzkich kościołów. Dlatego ślub odbył się przed prawiesławnym bogiem w cerkwi w Leningradzie. Po wyjściu z cerkwi zrobili sobie jeszcze braterstwo krwi. Małżeństwo Krawczyka i Żytkowiak było bardzo problematyczne, a po emigracji do USA rozsypało się w drobny pył z powodu zdrad.
Urządzili usakralnioną szopkę na pogrzebie, a chowali wielożeńca, nie gardzącego używkami, zresztą w ostatnich latach widać było do jakiego stanu się doprowadził, ledwo wtaczali go na scenę, ale "kochająca żonka" i cała jej żerująca na piosenkarzu rodzina żony musieli mieć dojną krowę, tylko jedynego syna skutecznie wyeliminowali!
Mit bogobojnego i dobrego człowieka powoli upada! Żenada - hipokrytę i wiarołomcę chowają z honorami państwowymi, kościelną pompą z udziałem biskupów i transmisją w TV. Po trzykroć żonaty – a syn którego okaleczył z własnej winy do końca życia na marginesie z socjalnym zasiłkiem przez ojca opuszczony – zaś majątek oddał obcej kobiecie.
============
PS. Okazuje się że mgłą milczenia okryto fakt, że pan Krzysztof Krawaczyk (nieświętej pamięci) był dziadkiem, albowiem junior spłodził potomka - ale związek się rozwiązał.
https://www.youtube.com/watch?v=wveS4ipT1Y0