Jest dokładnie, jak Komandor opisał. Z małą poprawką: ( to odnośnie zarzutu Irkowi, ze cygani). Nasze statki ( Irek w Odrze pływał) - były większe od Twojego okrętu i prawdopodobnie, nieco inaczej skonstruowane ( przeznaczenie inne a i obszar pływania - również) - więc być może odczucia związane z kiwaniem były nieco inne. Chociaż, kiedyś podczas jazdy na Georges Banks, - wychodziliśmy ze Świnkowa w sztormie i przestało wiać dopiero pod Kanadą....czyli na łowisku. Nawet stare kaszubskie repy ( ze mną włącznie) - sypialiśmy od czasu do czasu w messie ( śródokręcie). Tak dęło, że zamiast 6-7 dni, lecieliśmy wtedy 10 dni ! 3500mil w jedną stronę. W normalnych warunkach - robiło się od 500 do 550 mil na dobę. Wtedy wyszło 350.
Na kiwanie byłem w miarę odporny ale jeśli byłem więcej jak miesiąc "na lądzie" - nawet po wyjściu z główek w Świnoujściu, - musiałem zjeść pół cytryny by przestało mdlić. Po tym mi przechodziło.
Poza tym, na "rybaku" zawsze było coś do roboty więc i na rzyganie nie bardzo był czas......
Ale paru odpornych na chorobę morską znałem. Co nie znaczy, że bujanie nie umęczyło......
Zwłaszcza, gdy dłuższy czas szła fala z jednej burty i statek szedł....np. 4 dni w przechyle na jedną stronę. Jednak najgorzej mieli wtedy kucharze. Nigdy bowiem nie było wiadomo, czy ilość wody w kotle jest właściwa. Z jednej strony się już wylewała a z drugiej było dopiero pół kotła......
I to samo było w talerzu......!
Najweselej jednak było w kiblu. Gdy się nie trzymałeś uchwytów, w razie bocznego uderzenia fali można było wylądować obok.........
Poza tym, przy wysokiej fali, - jak Komandor pisze, - raz siedziałeś wciśniety w muszlę by za chwilę unosić się 3 cm. nad nią.......i problem, gdzie opadniesz........zwłaszcza przy dużej szybkości ( całej na przód) - ale po miesiącu w morzu się człowiek "zgrywał " z falą i było OK.
Do tego stopnia sie przyzwyczajało, że w domu ( po 182 dniach) - odruchowo rozglądałem się w ubikacji za uchwytami.
O tym, że przez pierwsze 3 dni na urlopie, żona musiała mi kolo łóżka stawiać miskę z wodą i pluskać abym zasnął, - nawet nie wspominam.......
Jednak najmilej wspominam (z pobytu w rejsach) - momenty, gdy szedłem do kasy po wypłatę.
No! - tak miałem........
p.s
Z tym pluskaniem wodą w misce, to oczywiście z gatunku "morskich opowieści".........