stary praktyk pisze:
Patent na grochówkę poproszę........!Tylko żadnego "przecierania " przez sitko.........mam czuć groch.....
Otósz to Kolego Praktyku
Ja Ci napiszę jak ja robię grochówkę. Mnie smakuje.
Bierzesz Pan 0,5 kg boczusiu wędzonego surowego chudego. Żebyś Pan samego łoju nie nagotował. Kroisz Pan cały boczuś w kostkę, może być gruba, bez pierdolenia, po męsku. Rzucasz Pan dany boczuś na patelkę i smażysz. W tym czasie w garnku gotujesz Pan 0,5 kg grochu nieuskanego, któren to groch musisz Pan moczyć dzień przed tym. Może być uskany jak kto woli. Tego moczy nie trza. Gotujesz Pan ten nieuskany w tej samej wodzie co Pan moczyłeś zwracając uwagę aby się nie przypierdolił do dna. Mieszać chochlą.
Wracając do naszego boczusiu. Kiedy się już obsmaży, do boczusia wrzucam cztery średnie cebule pokrojone w kostkę. Może być i mniej cebuli jak kto woli. Jedną bym nie radził bo za mało. I to smażę dalej aby cebulka się zeszkliła, ale nie przypaliła. Zapach marzenie. I całe to dobro jebniesz Pan do gara z grochówką. To co przypierdoliło się do patelki przelać wodą z gara i dobrze wyskrobać bo to jest najlepsze. Do tego wrzucisz Pan z dwa ząbki czosnku- rozduszone. Dodasz Pan dwie marchewki utarte na tarce. To samo zrobisz Pan z kawałkiem selerka oraz pietruszko. Wszystko to gotujesz Pan aż groch będzie miętki. Na koniec dodajesz Pan łyżeczkę mielonego kminku. A to po to abyś Pan po zjedzeniu nie gazował zbytnio. Na koniec rozetrzeć w dłoniach słuszną porcję majeranku i zagotować.
No i oczywiście zapomniałem - soli i trochu pieprzu zmielić dla smaki w trakcie gotowania.
Chyba o niczym nie zapomłem.
Smacznego!
ps.
no i zapomłem o pyrach - dwa, trzy, bo zupka jest i tak giensta. Pokrojone w drobną kostke wrzucić do gara po tym jak już groch będzie miętki.
Teraz już wszystko.
I jeszcze uwaga. Grochówka najlepsza jest na drugi dzień. Wtedy wszystkie smaki harmonizują się ze sobą, jak młoda para w alkowie.