zritah pisze:
Zwłaszcza na jego wypasione urodziny, na które zjeżdzało się pół katolskiej Polski,
w czasach 14-15% bezrobocia.
Jako stary Zoppoter objaśnię, że za komuny w dobrym tonie było bywać na mszach u księdza Henryka.
Kogóż tam nie gnało wtedy. Moje stare ciotki, somsiady, kmioty i ludzie óczone, chłopcy z Grabówka i
babcie z Pruszcza. Niektórzy co niedziela i 100 km jechali do księdza Henryka akumulatory ładować.
Nie tylko kościół tego motłochu nie mieścił, ale i plac wokół pruł się ogrodzeniem. A potem rozbieranie
na słowa co tam monsignore po pijaku wybełkotał. A jakie to dumne było, jak chodziło nadęte, że sam
Prałat co to Lechowi de Długopis z Papieżem Jezusa na ozór kładzie, bez megafona był słuchany. Aj, waj!
Zapytam ciotki przy okazji, jak jej tera w pysku.