Boruch pisze:
Problem jest tu chyba taki, że panią Kulig zachwycają się jak na razie fachowcy od filmu. A jak fachowcy to jak g do d przykleił się zaraz show biznes. Przecież zaroić trza. Bywa często tak, że owe zachwyty speców nie przekładają się na zachwyty publisi. I może z tym mamy tu do czynienia? Nie wiem, ja się też nie znam. Myślę jednak, że trza poczekać, może pani Kulig sie przyjmie. W sumie tak mało mamy polskich akcentów w filmie światowym - niech jej się uda.
Ale ja zupełnie nie o tym!
To, że pani Kulig nie gra, to rzecz w zasadzie poboczna. (Nb. może gra, tylko nie docenilam?)
Mnie najbardziej chodziło o to, że naszym filmowym towarem eksportowym są czarno-białe dramaty, w których pokazujemy naszą nędzę z lat słusznie minionych. I nic więcej!
Nie mamy nic więcej do pokazania światu. Tylko takie filmy są zauważane poza Polską.
Budzą emocje na zasadzie curiosum. Równie ekscytujący byłby każdy film z Korei Pólnocnej - najchętniej czarno-biały, bo taki dobrze oddaje klimat.
To już ta pieprzona komuna była bardziej sprawna, bo pokazała "Faraona", któremu żaden ramzes holyłudzki do pięt nie dorastał...
Nawet "Wiedźmina" nam słusznie zajumali, bo ten z Żebrowskim i gumowymi potworami to była taka porażka, że w moim kinie przerwano spektakl.
Mnie nie chodzi o cycki pani Kulig. Mnie chodzi o kondycję kina polskiego.
"Kler" jest chyba jedynym dla świata godnym uwagi filmem od czasu "Matki Joanny od aniołów", "Faraona", "Ziemi obiecanej" i "Człowieka z marmuru".
Jeśli się mylę - proszę o wskazanie, gdzie mianowicie?
ps
Proszę mi tylko "Idy" nie podawać, bo to sukces taki sam, jak "Zimna wojna".