maerose pisze:
Cytuj:
Wolontariusze przez rok obserwowali praktyki w schronisku. Zauważyli, że psami zajmuje się tylko jeden pracownik. W ostatnim czasie pod swoją opieką miał ponad 300 sztuk. –
Mam nawet zdjęcia, na których widać psa z lutego, a po trzech miesiącach odstawały mu kości – wylicza Ziółkowska. Jednym z problemów w adopcji był stan zwierząt. Schronisko nie miało dostatecznej opieki weterynaryjnej, a weterynarz dojeżdżał 60 kilometrów z Puław.
http://natemat.pl/227455,nie-moglismy-j ... -wyrzuceniJak wiele spraw i tu mamy jakąś lukę. Lukę albo w prawie, albo brak nam konsekwencji egzekwowania, albo jak na moje po prostu jesteśmy niechlujni, bez uczuć. Jest w nas wiele hipokryzji. Wielu Polaków tak ma. Niektórzy bezkrytycznie biorą pod opiekę po kilka zwierzaków, którymi nie są w stanie się zaopiekować, bo ich na to nie stać, nie mają warunków albo normalnie nie wiedzą jak to zrobić. Potem dochodzi do tragedii. Nie sposób jednak zrozumieć jak można nie zauważyć, że obok u naszego sąsiada cierpi zwierzak. Jak możemy wtedy zauważyć, że obok cierpi człowiek?
Gdzieś na wyspie stado koni stoi tygodniami w bagnie po brzuch i nie ma wyjścia, gdzieś w pewnym miasteczku za ogrodzeniem ktoś założył sobie park gdzie "hoduje" egzotyczne zwierzęta. Zwierzęta toną w błocie, chorują są niedożywione, bo właściciel nie ma pojęcia jak się nimi zajmować. Ktoś wydaje na takie hodowle schroniska zezwolenia, Gdzie są kontrole odpowiednich organów co tak naprawdę tam się dzieje?
Kurwa czy to państwo działa? jak zajebać z kasy państwa miliony i dać pewnemu zasrańcowi redemtoryscie to wszyscy wiedzą i znają "prawo". Ale jak zadbać o zwierzęta kogo to obchodzi. Jesteśmy chyba ostatnim krajem w Europie, gdzie psa można trzymać na metrowym łańcuchu, gdzie przeciętny Polak, najczęściej katolik ma w chuju cały świat, los sąsiada, jego dzieci, jego psa i kota.