i w cipe palec pisze:
Tu niech grabarzowna jako sikawko-pompa ssaca zapoda
cosik ze strazy.
Co ja się będę produkować, jak wy tu o giwerach rozmawiacie. Ja się na tym nie znam - na szkoleniu strzelałam z chyba kałasznikowa i glocka może ze dwa razy. Za dużo huku! Ja się trochę (zaznaczam - trochę) na białej wyznaję, bo mój facet tym żelastwem już pół mieszkania zawalił - ale raczej na odnawianiu i rekonstrukcji, a nie na typach (chociaż Perkuna od Ak 47 odróżniam). U nas stosuje się topory i toporki, no czasami łomy i często nożyce. Dzisiaj w nocy na mojej JRG był wypadek - młody sprawdzał sprzęt i otworzył na fula podłączoną do hydrantu prądownicę turbo - no i rzuciło go o ścianę, łeb do szycia a pół garażu do suszenia. Czasami i tak bywa. Swego czasu bodajże w Puławach przy pożarze młody taką prądownicę odpalił "z ręki" na drabinie 20m (zamiast zatrzasnąć ją w koszu). Z kosza nie wyleciał, ale stracił kilka zębów, zyskał paręnaście szwów na pysku i zrobił kąpiel dla reszty - nie za przyjemną, bo "strzał" z takiej prądownicy z odległości około 10 m nawet w kombinezonie łamie żebra.
Następnym razem będzie weselej.
PS
Ja jestem w PSP - nie to, abym się chwaliła - w OSP jest coś ze 10 razy więcej strażaków, ale mają nieco inne zadania i inne wyposażenie.