Na początek.
CZTERY ŁAPY
Już od dawna, od zarania, Poprzez wszystkie wieki, Ciągną się popiskiwania, Skomlenia i szczeki. Idą pełne animuszu, Wspólną z nami drogą, Cztery łapy, Para uszu, Oczy, Nos I ogon.
Na tym świecie różnie bywa, Zabawnie i dziwnie. Raz jednostka jest szczęśliwa, To znów wręcz przeciwnie. W dżungli życia, w życia buszu Zawsze ci pomogą Cztery łapy, Para uszu, Oczy, Nos I ogon.
Mniej tragiczne jest rozstanie, Snucie się po kątach; Nawet rozpacz, moim zdaniem, Inaczej wygląda, Jeśli na kanapie z pluszu Leżeć z tobą mogą Cztery łapy, Para uszu, Oczy, Nos I ogon.
Trochę kaszy, trochę mięsa, Trochę tuku w rurze- I już możesz się poświęcać Sztuce lub kulturze. Nie naruszy twych funduszów Złodziej żaden, bo go- Cztery łapy, Para uszu, Oczy, Nos I ogon.
A w ogóle jakoś raźniej, Weselej co chwilę. Weźmy taki spacer. Właśnie. Prawda, ile milej Iść w zadartym kapeluszu I czuć za swą nogą Cztery łapy, Parę uszu, Oczy, Nos I ogon.
Ludwik Jerzy Kern
MÓJ PRZYJACIEL
Kiedy dla mnie na świecie nic już nie zostało, Coby mi drogiem było, coby mię kochało; Kiedy ojciec i matka i rodzina cała Do nadziemskich wieczności krain uleciała; Kiedy ci, co się niegdyś przyjaciółmi zwali, W innych kolejach losu zmiennymi zostali; Jeden tylko przyjaciel pozostał mi stały; Lecz nie był to już człowiek - był nim piesek mały.
Anonim, I poł. XIXw.
PSIA DUSZA...
To tylko pies, tak mówisz, tylko pies... A ja ci powiem Że pies to czasem więcej jest niż człowiek On nie ma duszy, mówisz... Popatrz jeszcze raz Psia dusza większa jest od psa My mamy dusze kieszonkowe Maleńka dusza, wielki człowiek Psia dusza się nie mieści w psie I kiedy się uśmiechasz do niej Ona się huśta na ogonie A kiedy się pożegnać trzeba I psu czas iść do psiego nieba To niedaleko pies wyrusza Przecież przy tobie jest psie niebo Z tobą zostaje jego dusza
Sen psa
Na polu kalafiory, na całe życie dość, każdy kalafior spory, i w każdym rośnie kość, więc podjem znakomicie, aż po żołądka kres. Och, piękne, piękne życie. Och piękny jestem pies.
Przechodzę do alkowy, w alkowie stoi stół, ma czworo nóg wołowych, wędzonych w dymie z ziół, pożeram wszystkie nogi, zostaje tylko blat. Ach! mój żywocie błogi. Ach! piękny, piękny świat.
Po łączce chodzą krówki, słownie sześćdziesiąt sześć, podchodzę, to parówki, gorące, tylko jeść, parówki autentyczne, kilometrowy zwój, Ach! chwile niebotyczne. Och! piękny świecie mój.
Na wzgórku stoi lasek, a w lasku pachnie wrzos, ten lasek też z kiełbasek, i widzę, wrzos to sos, więc cały lasek wcinam, rozlewam wrzos do waz, Ach! cudna to godzina. Och! niebywały czas.
Już jesień jest niestety, deszcz chlupie chlup, chlup, chlup, spadają z drzew kotlety, a wszystkie do mych stóp, tłuszcz pryska mi na rzęsy, sztukamięs pędzi wiatr, wieprzowy wschodzi księżyc, Zbaraniał cały świat.
|