Dyskusja trochę z dupy wzięta. WLR nie chce przyznać, że armii nie cierpi i najchętniej by widział gdyby jej w ogóle nie było bo według niego armia to patologia. Nie chce widzieć, że nigdzie na świecie (poza mikro-wyjątkami, ale oni mają układy gwarancyjne z sąsiadami i w pewnym sensie ograniczoną suwerenność) nie ma państwa nie posiadającego sił zbrojnych. Różnie się nazywających, ale zawsze jest to formacja uzbrojona. Co do misji. Misja w Iraku była wysoce wątpliwa pod względem prawnym choć niby była naciągana rezolucja ONZ. W każdym razie można ją nazwać różnie. Mieliśmy wtedy armię z poboru i jechali oficerowie na rozkaz, a żołnierze ochotniczo, ale jak takie "ochotnicy wystąp" w wojsku wygląda to my dobrze wiemy. Misja w Afganistanie była misją NATO. Uczestniczyli w niej wszyscy członkowie NATO dając swoje kontyngenty. M.in. np. Duńczycy i Niemcy też. Porównywanie do Wermachtu i okupacji jest dużym nadużyciem. Decyzje były polityczne a żołnierze jako zawodowi nie mieli nic do gadania, tak było z pozostałymi kontyngentami. Ginęli Francuzi, Duńczycy, Niemcy i inni. WLR posługuje się pacyfistyczną retoryką, ale ona nie przystaje do współczesności bo nawet futurolodzy spod znaku SF nie zakładają, że świat przyszłości będzie światem bez armii i wojen. Większość armii jest obecnie zawodowa (armie z poboru jeszcze częściowo utrzymują FR, Białoruś, Ukraina i ChRL, ale i one w znacznym stopniu uzawodowiają /przede wszystkim Rosja/ swoje armie), ale utrzymują systematyczne szkolenie rezerwistów, co u nas zaniedbano całkowicie. jak również przygotowania mobilizacyjne na wypadek ew. konfliktu. Zresztą wyłuszczył to explicite Komandor w zacytowanej przez wa ma analizie w Archiwum Armii. Gadanie, że żołnierz ma dyskutować czy mu się rozkaz podoba czy nie, jest o kant dupy potłuc. Żołnierz ma prawo odmówić wykonania rozkazu jawnie zmuszającego do zbrodni, np. do zabijania ludności cywilnej z premedytacją, albo czystek etnicznych. Nawet w USA w szczególnie drastycznych przypadkach które przebiły się do opinii publicznej dochodzi do procesów i wyroków skazujących. Co prawda rzadko, ale jednak. Tak, że w.g WLR że żołnierze to bandyci jest uwłaczające. Golem podał tu przykład Ukrainy. Nawet tam armia nie dokonuje zbrodni. Dokonują je bataliony najemników, bojówki Prawego Sektora i ew. oddziały Nacgwardii, choć oni rzadziej. Golem podciągną wszystkich pod jeden strychulec co też jest nadużyciem. Co do użalania się nad osieroconymi dziećmi. Zawodowy żołnierz i jego rodzina muszą się liczyć z tym, że może zginąć. Wie na co się pisze. Nie bardzo mnie więc takie jeremiady wzruszają. Natomiast państwo wysyłając żołnierzy na misję powinno w razie śmierci lub kalectwa zatroszczyć się o nich i ich rodziny, a nie zostawiać ich samym sobie. To państwo i politycy wywołują konflikty zbrojne i są za nie odpowiedzialni. Żadna grupa wojskowych nie jedzie z własnej woli do Afganistanu czy innego zadupia aby wywołać tam konflikt zbrojny. Co innego rola wyższych wojskowych w tonowaniu zapędów polityków, ale to inna historia. Zwykle nie wiele mają do gadania, a czasem nie chcą. Najlepszym przykładem było wysyłanie naszych żołnierzy do Iraku czy Afganistanu kompletnie nie przygotowanych.
PS. Na koniec pozwolę sobie przypomnieć, że nie jestem piewcą chwały sanacyjnych oficerów i nie bronię ich jak niepodległości, ze szczególnym uwzględnieniem Wieniawy-Długoszowskiego. Chodzi mi o rzetelność w ocenie postaci historycznej, jaką niewątpliwie był. Również staram się w sposób rzetelny oceniać rolę wojska i jego stan. Bez żadnych namiętności.
_________________ Ceterum censeo Ukrainem esse Delendam
|