Maniusia, no co ja mogę na wykresy, "co by było gdyby". Po prostu gdybyśmy nie siedzieli w domach, przyrost zakażeń w młodszej grupie byłby szybszy i większy. Zakażeń, nie zachorowań, gdyż przy obecnej grypie zachorowania dotyczą starszych grup.
Poprzednia duża epidemia (świńska grypa) dotykała w większym stopniu osoby młodsze. Nikt wówczas nie paraliżował całego państwa zamykając szkoły, uczelnie i zakłady pracy i nie zamykał nikogo w domach, a poziom zakażeń, zachorowań, zgonów itd był zbliżony do obecnej epidemii.
Granica wieku to raczej sprawa fachowców. Mają dokładniejsze dane i zapewne zdołaliby taką granicę ustalić. Z jakimś marginesem bezpieczeństwa.
Co do osób młodszych z różnymi schorzeniami, to przecież taki problem mają zawsze, każda wizyta w przychodni czy szpitalu niesie ze sobą ryzyko złapania jakiegoś choróbska ze względu na obniżoną odporność. Różnica jest taka, że teraz, wskutek pozamykania przychodni i szpitali, duża część z nich została całkowicie pozbawiona pomocy medycznej. Karetki odmawiały przyjazdu nawet do zawałów i udarów. Ich ta sytuacja dotknęła chyba najbardziej. Więc myślę, że tę grupę wystarczyłoby po prostu ostrzec i zalecić dużą ostrożność, higienę itd. Zresztą oni sami dobrze wiedzą, że przy obniżonej odporności muszą tę ostrożność zachować. Ich rodziny - przecież nawet przy kwarantannie ktoś w tych rodzinach wychodzi, robi zakupy, jeździ do pracy. I rodziny chorych od zawsze są wdrożone do zachowania ostrożności, w tym reżimu sanitarnego.
Wreszcie spisek - to nie jest spisek, tylko zwykła chciwość. Szumowski na temat maseczek np. zmieniał zdanie kilkakrotnie. Najpierw twierdził, że nie mają sensu, potem - kiedy jego koleś dostarczył do MZ maseczki za sporą kwotę, bezprzetargowo, nagle okazały się być konieczne. Sam Szumowski nie widzi nic złego w tym, ze akurat jego koleś na tym zarobił. Niestety minister jest osobą decyzyjną, i jego decyzje mają spory wpływ na długość trwania epidemii.
Komandorze, kończę więc pyskowanie na temat jehowych, buzi-buzi, i już do tego nie wracam.
|