A ja sobie, pozwolicie pogdybam.
Bo mi zarzucają znajomość taktyki na poziomie szeregowca z WOT. I że dwie dywizje z Kaliningradu by nas pozamiatały jakby tylko Putin chciał.
Od razu zaznaczam, że jeśli chodzi o taktykę wojsk lądowych to pewnie są tu lepsi ode mnie.
Otóż faktem jest, że doborowe, pierwszorzutowe, dywizje pancerne FR mają około 200 czołgów. Za taką przykładową dywizje może tu posłużyć 4. Kantemirowska Dywizja Pancerna z 1. Armii Pancernej Gwardii (nowo otworzona w 2009 r) obwodu zachodniego FR.mająca 220 czołgów T-80U (sukcesywnie modernizowane do standardu T-80BW) razem z 2. Tamańską Dywizją Zmotoryzowaną (ok 160 T-72B3) tworzą tzw dywizje nowego typu. Razem z innymi jednostkami w tym 6. Brygadą Pancerną (ok 90 T-72B3) i chyba z automatu przydzieloną 27. Brygadę Zmotoryzowaną i jednostkami wsparcia bojowego - brygady rozpoznawcza, rakietowa, artylerii, OPL oraz dowodzenia stanowi główną silę uderzeniową FR na zachodzie.
Tyle. ze stacjonuje raczej daleko. W obwodzie moskiewskim głównie.
W Obwodzie Kaliningradzkim skład sił lądowych FR to
- 18 Gwardyjska Dywizja Zmechanizowana
- 7 Gwardyjska Brygada Zmechanizowana
analogicznie do składu jednostek 1. A. Panc. Gw.. można przyjąć, ze to (w sumie) ok. 200 czołgów T-72 (ale chyba nie B3 bo te na razie w pełni mają tylko jednostki 1. Armii Pancernej).
Do tego dochodzą siły FB FR w składzie 7. Brygady Strzelców Zmotoryzowanych i 79. Brygady Strzelców Zmotoryzowanych, wzmocnionych 336 Brygadą piechoty morskiej. Ale są one skadrowane o bardzo niskim kompletowaniu - poniżej 60-50%. a najprawdopodobniej w granicach 30%. Po rozwinięciu też raczej bez czołgów i raczej nie zostały by użyte do działań ofensywnych oprócz piechoty morskiej w ewentualnym desancie. Albo użyte na kierunku pomocniczym wzdłuż mierzei wiślanej i brzegów Zalewu.
Taktyka wojsk lądowych FR nie zmieniła się znacznie od czasów UW i ZSRR. Nadal zakłada jako główną formę walki atak (działania ofensywne). I zakłada co najmniej 4 krotną przewagę nad przeciwnikiem w natarciu. W warunkach forsowania przeszkód terenowych lub umocnionej linii obrony nawet 6-10 i więcej krotnej. Biorąc pod uwagę ciężki teren na kierunku ewentualnego ataku (jeziora, wysoczyzny) gdzie można w pełni wykorzystać czołgów (dlatego zresztą tam nie trzymają dużych jednostek pancernych) można założyć, ze raczej by się skłaniali do 5-6 krotnej przewagi.
Zresztą własnie tym trudnym terenem należy tłumaczyć, że Prusy Wschodnie nie były głównym kierunkiem ofensyw radzieckich w II WŚ. I zostały praktycznie zostawione na później.
Szerokość natarcia pułku/brygady to o ile pamiętam jest ok. 6 km. Batalionu ok 2 km.
Więc dywizja zmechanizowana/ pancerna mogła by nacierać na szerokości ok 15, góra 20 km.
Trochę za mało. Nawet jakby się wdarła głęboko w nasze pozycje to taki zagon byłby bardzo narażony na atak z flanki (od południa od północy chroni Zalew i morze.)
Obrona przed takim natarciem by była raczej prosta. Zatrzymanie lub znaczne spowolnienie nadarcia na kierunku głównym i wyprowadzenie uderzenie na lewą flankę przeciwnika.
W każdym razie na pewno natarcie, już z założenia taktyki rosyjskiej, silami znajdującymi się w Obwodzie kaliningradzkim by było niemożliwe i wymagało by przerzucenia w ten rejon co najmniej kilku dywizji. Może całej 1. Armii pancernej gwardii. A to wraz z mobilizacją, zgrywaniem bojowym, przerzutem (utrudnionym bo wymagało by zgody Białorusi albo transportu morskiego) oraz odpoczynkiem po przerzucie, zgrywaniem z silami w obwodzie kaliningradzkim i rozwinięciem do działań zajęło by trochę czasu i nie pozostało niezauważone. Nawet biorąc pod uwagę rosyjską mentalność co najmniej 1-2 miesięcy (pewnie więcej ale zakładam działanie na urra!!!). Dosyć na przygotowanie swojej obrony. Podobne problemy jak z przerzutem wojsk pojawią się przy ich zaopatrywaniu i uzupełnianiu.
Trochę większe szanse by miała agresja również z terenu Białorusi. Ale to też ryzykowne mając odsłonięta lewą flankę. i to dogodną do wyprowadzenia uderzenia pancernego przez nasze siły. Tę flankę trzeba by też zabezpieczyć. No i Ukrainę. Wielka niewiadoma jak się zachowa. Nie z miłości do nas tylko wykorzystując sytuacje. Osłabienie rosyjskiego wojskowego okręgu zachodniego czyli okolic Dombasu i Krymu. Aż by się prosiło uderzyć i odebrać, a przynajmniej wzmóc tam działania. I nawet jak nic nie zrobi to trzeba to brać pod uwagę.
Ogólnie rzecz biorąc, nawet silami 1. Armii pancernej razem z tymi w Kaliningradzie Rosjanie nie mają szans na uzyskanie wymaganej przez nich minimów 4 krotnej przewagi nad nami uderzając tym kierunku.
To by wymagało użycia minimum 10-12 dywizji pancernych i zmotoryzowanych. Oczywiście teoretycznie możliwe ale mało prawdopodobne.
Całe siły FR obecnie to około 15 dywizji plus samodzielne brygady (ok 16). Ale przecież nie odsłonią nie w innych rejonach za bardzo.
No, zakładając dużą przewagę w powietrzu, pozwalającą na wywalczenie panowania w powietrzu w rejonie działań, zgodził bym się na to, że od biedy 8 dywizji by im starczyło. Ale wcale to by nie oznaczało spacerku a raczej należało by założyć duże straty. Duże jak na obecne czasy. To już nie czasy Wojny Ojczyźnianej gdzie straty idące w setki tysięcy nie robiły wrażenia. Nie czasy początków I. WŚ kiedy szal wojenny ogarniał lud. I późniejszej determinacji i woli walki. Teraz społeczeństwo (nawet rosyjskie)bardziej wrażliwe i opór społeczny może być znaczny, łącznie z ewentualnym upadkiem Putina. Bo wojna nie tylko krew kosztuje ale i kasę. I te wyrzeczenia trzeba być gotowym ponieść.
Reasumując.
Zgadzam się, że przy dużej determinacji Rosji i zaangażowania znacznych sil by nas rozjechali. Zgadzam się nawet, ze Amerykanie (ci tu stacjonujący nawet) nie byli by za bardzo skorzy walczyć (to ryzyko eskalacji a, głowice atomowe Rosji to nie przelewki) ale to by jednak trochę Rosję kosztowało. I kwi i kasy. A także politycznie na niwie międzynarodowej i politycznie i społecznie u siebie.
Bo czasem nie rozumiemy, że tak na prawdę nie zawsze chodzi o to aby wygrać wojnę i zaparkować Leopardy na Palcu Czerwonym w Moskwie, a nawet by się obronić skutecznie nie ale o to by podnieść stawkę wysoko. Tak wysoko, że nawet zwycięstwo przeciwnikowi się przestanie opłacać.
Oczywiście moje kalkulacje i analiza ewentualnego konfliktu jest bardzo pobieżna. Ma wiele wad wynikających z braku wielu danych, a także moich własnych, nie za wysokich kompetencji w tym temacie. Ale nawet jak założyć, ze przeceniłem nasze możliwości a nie doceniłem Rosji dwa razy to i tak atak z rejonu Kaliningradu silami 4-5 dywizji to ryzyko a już dwiema jak to chcą niektórzy mistrzowie dialektyki i do pozamiataniem nas to mrzonka i rojenia.
Tak, tak, Adamie Barycki, jestem pewien, że to czytasz, zwyczajnie pierdolisz pan jak potłuczony pisząc.
Cytuj:
Wydaje mi się, że jaki starszy szeregowy z WOT-u posiada większą wiedzę wojskową od naszego Komandora, ponieważ wie, że jednej rosyjskiej dywizji pancernej z 200-toma czołgami i wsparciem lotnictwa idącej na Warszawę nikt nie zatrzyma, a jakie pozostałe po bożych hufcach resztki posprząta idąca za pierwszą, dywizja zmotoryzowana. Wie również taki szeregowy żołnierz, iż amerykanie będą strzelali do wojska rosyjskiego zupełnie tak samo, jak w 1939-tym roku strzelało wojsko angielskie z francuskim do wojsk niemieckich. A jeszcze, jak Rosjanie zaatakują po godzinie 15-tej, kiedy wojsko polskie opuszcza koszary i udaje się na zasłużony wypoczynek w domowych pieleszach, to przed godzoną 20-tą zajmie Warszawę i wie również szeregowy żołnierz, w odróżnieniu od naszego wysokiej rangi oficera, że nie będzie żadnych mozolnych walk miejskich, bo Rosjanie zajmą jeno dzielnicę z gmachami rządowymi, a zamieszkałą tam ludność cywilną przepędzą z dzielnicy precz kijami, aby się nie pałętała pod nogami.
A na terenie kraju w każde większe zgrupowanie sprzętu wojskowego polecą z morza kaspijskiego rakiety oczyścić to z grubsza, a resztę oczyszczą samoloty i do każdego wojewódzkiego miasta wejdzie po jednym pułku piechoty.
Jest tylko jeden problem, aby tak się stało, musiałby tego chcieć Putin, a sukinsyn nie chce.