A ja dzisiaj na śniadanko urządziłem sobie prawdziwą ludową ucztę. Zakupiwszy w sobotę kaszankę, nagrzałem, do tego chrzanik tarty i pieczywko, sałata lodowa z ogrodu. Pikantne, smakowite. Kaszaneczka ze sklepu od miejscowego wytwórcy. Nie we flaku, lecz w korytku. Wyjątkowo smaczna. Przyznam, że jadłem różne ale ta dorównuje takiej jak kiedyś w domach w ramach świniobicia wiejscy rzeźnicy robili.
Sie ponajadałem i teraz myślę co tu robić. Ale chyba nic nie będę robił, czyli będę "bypał".
W sobotę narobiłem się przy drewnie. Rżłem na krazedze i wszystko musiałem pięknie ułożyć w "styrtę". Gnatów wczoraj nie czułem. Dziś już lepiej ale chyba jeszcze dam sobie dziś luzik. po południu jakieś piwko. Kurwa co to wiek robi z człowiekiem. 40 lat temu po takiej robocie kopiąc w dupę piętami poleciałbym na jakieś łajdastwo. A dziś..........trzymam się za krzyże. Ja pierdole! Dobrze, że chociaż szczękami ruszam i jeść mogę.