Wielki Wezyr pisze:
No, przecież dostali chyba informację, jaka ma być maksymalna wysokość ładunku.
Jeśli nie dostali, to się z Tobą zgodzę.
Wiesz co WW, naprawdę, brak słów. Czy Ty wiesz jakie elementy przewozi kolej? Czy ty uważasz, że przewiezienie na platformie kolejowej samochodu z naczepą jest jakimś problemem? Amerykanie są obecni w Europie i wszędzie gdzie są korzystają również z transportów kolejowych. Na takie transporty istnieją europejskie przepisy bezpieczeństwa, nie tylko wewnętrzne, krajowe. A tak już na marginesie to powiem Ci tylko tyle, że nasze Polskie przepisy bezpieczeństwa ruchu kolejowego są jednym z najlepszych w Europie. Niestety pomimo to dochodzi do takich wypadków, bo zawodzi czynnik ludzki.
I nigdzie tak nie ma aby to zamawiający rządził przewoźnikiem doprowadzając w rezultacie do wypadku, gdzie często dochodzi do zniszczenia infrastruktury kolejowej. A tobie zdaje się tak się zdaje. Błąd. Pomyśl trochę. Zamawiający ma swoje obowiązki, które musi spełnić. Np. przedstawić odpowiednie dokumenty informujące dokładnie co przewozi, a np w przypadku pojazdów dane dotyczące ciężaru i gabarytów sprzętu. Bez tego przewoźnik nie wykona usługi. Po załadowaniu przechodzi odbiór techniczny, gdzie inspektorzy bezpieczeństwa i inni pracownicy kolei kwalifikują transport do wyprawienia.
Zamawiający nie wybiera trasy, to przewoźnik ją ustala na podstawie tego co jest przedmiotem zamówienia. Wyznacza trasę pod względem warunków bezpieczeństwa, ustala maksymalną prędkość transportu, również wysokość ładunku. Nie zawsze dzieje się tak, że wyznaczana jest najkrótsza trasa. To jest element, który znajduje się na końcu kwalifikacji. Pierwsze jest bezpieczeństwo. W przypadku transportów wojskowych szczególnie. Istnieją jeszcze inne dane techniczne na temat, których nie będę się tu rozwodził, bo wyszedł by tu jakiś doktorat.
Oczywiście zdarzają się przypadki, że za wypadek współodpowiedzialność ponosi zamawiający, np niewłaściwe zabezpieczenie ładunku na platformie w wyniku czego ładunek uległ przesunięciu, ale w tym przypadku widać wyraźnie, że wina leży po stronie kolei, bo ustalający trasę popełnił wprost prozaiczny błąd. Nie wziął pod uwagę wysokości wiaduktu w stosunku do wysokości ładunku.