maerose pisze:
Aż przegoniwszy Palikota, polska tłuszcza zanurzyła się jeszcze bardziej w gównie,
Przepraszam za pardą, kto przegonił Palikota? O wiele pamiętam, posły Palikocie zara po
przykręceniu tabliczki rzuciły się do reklamowania elektrycznych rowerów, albo Rydzykowego
multipleksa. Część w miesiąc po wyborach zbiegła do konkurencji, jak babsztyl na którego
głosowałem, albo zapalnik forumowej leworucji - poseł Brambora. Sam Palikot się błaźnił
mataczeniem, jakoby swojej parafii nie mógł znaleźć celem skutecznej apostazji, do której
wprzódy namawiał. Nikt więc Palikota nie przeganiał, a po prostu okazał się Palikot wydmuszką
jak Tymiński. Był Palikot taką Kinder niespodzianką opakowaną w pozłotko, wewnątrz której
wyborcy spodziewali się remedium na watykańskiego raka toczącego Polskę od wieków, ale
gdy je odwinęli z pozłotka, zjedli cienką czekoladę i otworzyli, miast oczekiwanej antyklerykalnej
zawartości usłyszeli ciche - pffff pakikotowej wybździny i ujrzeli pustkę łbów jego posłów.
Należy przeto odróżnić przegonienie, od niedania drugiej szansy oszustowi, układającemu się z
wrogami własnego elektoratu.
żeby wybierać trzeba mieć z czego wybierać. Paradoks polega na tym, że większość wyborców oczekuje lidera, zaś nikt z wyborców nie chce się samemu zorganizować, by móc niezależnie od polityków kandydować do parlamentu. Że to kosztuje pieniądze? A od czego jest internet, crowdfunding? Wyjaśnieniem tego pozornego paradoksu jest brak wzajemnego, powszechnego zaufania, który powoduje, że miernoty pozostają u koryta, zaś nowi ludzie nie mają wstępu do polityki.