Znam ten ból, - matką byłem.......chciało by się powiedzieć....
Gdy swoją sukę przyprowadziłem ze schroniska ( skóra i kości ) - nie pozwalała się nikomu do miski zbliżyć zanim nie zjadła. Dziś więcej czasu spędzam przy garach gotując dla niej aniżeli dla siebie.
I jeszcze źle. W dodatku łaskę robi, że zje..........franca jedna.......
Doszło do tego, że musiałem sięgnąć po książkę kucharską bo mi zaczyna konceptów brakować.
W pale się nie mieści, co te zwierzaki z nami wyprawiają......!
Najlepsze w tym jest, gdy z dokładnością śwajcarskiego zegarka, o 12,30 szturcha mnie nosem, by jej dać jedzenie........po czym powąchawszy, idzie na legowisko i się kladzie.
po 10,- 15 minutach wstaje i idzie spróbować, co w misce. Po czym ewentualnie liźnie albo, zje odrobinę.....i tak co 15 min. podchodzi i przekąsi.........
Miska zostaje opróżniona do godź. 22-iej.
Ale o tej 12,30 nie odejdzie zanim nie wstanę i na michę nie nałożę.........!
Od jakiegoś czasu się zastanawiam, kto tu kogo wytresował..........