Paweł i Tekla 1:22. A chłopcy i dziewczęta znosili drzewo i słomę do spalenia Tekli. Gdy ją wprowadzono nagą namiestnik wybuchnął płaczem i podziwiał jej moc. Rozłożono drzewo i kaci nakazali jej, aby wstąpiła na stos. Gdy więc ona z rozłożonymi rękoma na kształt krzyża wstąpiła na drewna (stosu), podłożyli ogień, który choć rozbłysnął ogromny, nie dotknął jej jednak, bo Bóg zmiłowawszy się spowodował, że rozległy się grzmoty podziemne, a w górze pojawiła się ciemna chmura pełna deszczu i gradu i wylała wszystko, co zawierała jej powłoka tak, że wielu znalazło się w niebezpieczeństwie, wielu zginęło. Ogień jednak został ugaszony, Tekla zaś została ocalona.
Splot okoliczności sprawił, że najszanowniejszą panienkę Teklę skazano po raz kolejny na karę śmierci. Tym razem miała zostać pożarta przez zwierzęta:
Paweł i Tekla 1:28, 29; 32-38 (...)Przyczyna jej skazania stała napisana: „Świętokradztwo”. Kobiety i dzieci wołały z góry: „O Boże, bezbożny wyrok wydano w tym mieście”. A po uroczystym pochodzie znowu wzięła ją Tryfena, bowiem jej córka Falkonilla, która umarła, powiedziała jej we śnie: „Matko weź opuszczoną Teklę, cudzoziemkę na moje miejsce, aby się za mnie modliła, a wtedy zostanę przeniesiona do miejsca sprawiedliwych”. Gdy więc Tryfena przeprowadziła Teklę po pochodzie zwierząt, cierpiała, ponieważ miano nazajutrz rzucić Teklę zwierzętom i ponieważ pokochała ją bardzo, jak swoją córkę Falkonillę. Rzekła więc: „Druga córko moja, Teklo, nuże, pomódl się teraz za moje dziecko; tak mi ona bowiem objawiła we śnie”. A ta, bez zwłoki, zawołała głośno: „O Boże, mój Boże, Synu Najwyższego, który jesteś w niebiesiech: niech stanie się wedle jej woli: niech jej córka Falkonilla żyje na wieki!” (…). Powstał zgiełk: ryk zwierząt, krzyki ludu i kobiet tam siedzących. Ci krzyczeli: „Wprowadzić świętokradczynie!”, tamte natomiast: „Niech zginie miasto z powodu takiego bezprawia, zabij nas wszystkie, o prokonsulu, smutne to widowisko, zły to sąd!”. Wtedy wyrwano Teklę z rąk Tryfeny i zdarto szaty; włożyła przepaskę, rzucono ją na stadion i wypuszczono na nią lwy i niedźwiedzie. Przybiegła jednak dzika lwica i ułożyła się u jej stóp. Na to tłum kobiet zaczął głośno krzyczeć. Podbiegł ku niej niedźwiedź, ale wybiegła lwica rzuciła się na niego i rozerwała go. I znowu wybiegł lew Aleksandra poganiany przez ludzi, podbiegł ku niej, ale lwica zwarła się z nim w walce i rozszarpały się wzajemnie. Kobiety wybuchnęły ogromnym lamentem, bo zginęła lwica, która była jej obrończynią. Rzucało się na nią jeszcze wiele zwierząt, a ona stała z wyciągniętymi rękoma i modliła się. A gdy skończyła modlitwę i ujrzała wielki dół pełen wody, rzekła: „Teraz nadszedł czas mojego obmycia”. I rzuciła się doń mówiąc: „W imię Jezusa Chrystusa chrzczę się w godzinie ostatecznej”. Gdy to ujrzały kobiety i cały tłum, wybuchnęli płaczem, wołając: „Nie rzucaj się do wody!” I nawet prokonsul zapłakał, że taką piękność pożrą foki. Ona jednak rzuciła się do wody w imię Jezusa Chrystusa, a foki ujrzały tylko światło błyskawicy i wypłynęły martwe. Otaczała ją bowiem taka chmura ognia, że ani zwierzęta nie mogły się jej dotknąć, ani nie można było dojrzeć jej nagości. Gdy wypuszczono inne jeszcze dzikie zwierzęta, kobiety zaczęły głośno krzyczeć i rzucały: jedne liście, inne nard, inne kasję, inne jeszcze cynamon — a były to wszystko rzeczy wielce aromatyczne. A wszystkie zwierzęta, które wypuszczono poruszały się jakoby we śnie i nie ruszały jej. W końcu Aleksander powiedział prokonsulowi: „Mam bardzo dzikie byki, wypuśćmy je w czasie tych igrzysk!” Namiestnik pozwolił na to ze smutkiem mówiąc: „Rób, co chcesz!” A on kazał ją przywiązać do nogi pośrodku byków, a pod ich brzuchami poprowadził rozpalone łańcuchy, aby nimi bardzo podniecone rozszarpały ją. One więc skoczyły z miejsca, ale palący płomień spalił więzy, a ona stanęła jakoby nie związana. A Tryfena, która stała przy wejściu na arenę, padła bez ducha, a służące jej wołały: „Królowa Tryfena umarła!” Wtedy prokonsul zakończył igrzyska, całe miasto zdjął lęk, a Aleksander padł do nóg prokonsula wołając: „Zmiłuj się nade mną i nad całym miastem i uwolnij rzuconą zwierzętom, aby nie zginęło całe miasto! Jeśliby bowiem usłyszał o tym cesarz, wkrótce zginęłoby miasto wraz z nami, bo królowa Tryfena była jego krewną, a ona umarła przy wejściu do teatru”. I kazał przywołać namiestnik Teklę znajdującą się pośród zwierząt i rzekł do niej: „Kim ty jesteś? I jaką masz siłę w sobie, że żadne ze zwierząt nawet ciebie nie dotknie?” Ona na to rzekła: „Jestem służebnicą Boga żywego. A siła moja polega na tym, że uwierzyłam w Tego, którego uczynił Bóg chwalebnym — to jest w Jego Syna— dzięki Niemu to właśnie żadne ze zwierząt nawet mnie dotknęło. On bowiem, sam jeden, jest skałą zbawienia i podstawą życia bez śmierci. On jest miejscem ucieczki dla rozbitków, odpoczynkiem dla rozbitków, opieką dla ufających, i zgoła, jeśli kto w niego nie wierzy, nie będzie żył, lecz umrze na wieki”. Gdy prokonsul usłyszał te słowa, kazał odnieść jej szaty i rzekł: „Włóż szaty!” Ona odpowiedziała: „Ten, który mnie nagą odział pomiędzy zwierzętami, ten sam odzieje mnie zbawieniem w dniu sądu”. I wziąwszy szaty, odziała się w nie. I odesłał natychmiast namiestnik Teklę wypowiadając wyrok: „Uwalniam wam bogobojną służebnicę Boga, Teklę”. Wszystkie kobiety zawołały głosem wielkim i jakby jednymi ustami chwaliły Boga: „Jeden jest Bóg, który ocalił Teklę”, a głos był tak potężny, że zatrzęsło się całe miasto. ... ciąg dalszy być może nastąpi
|