Takich to mamy, za przeproszeniem, wyklętych.
Niemcy otworzyli Auschwitz, a on wciąż nawoływał, że Żydów trzeba się z Polski pozbyć. Dzisiaj nazywają go żołnierzem wyklętymPrezydent Andrzej Duda wymienił Adama Doboszyńskiego w gronie żołnierzy wyklętych. IPN nie ma nic przeciwko temu, by stawiać mu pomniki i nazywać jego imieniem ulice. Mówi się, że to co robił podczas II wojny światowej i po niej zmyło grzechy jego młodości. Adam Doboszyński wcale jednak nie zmienił swoich poglądów 1 września 1939 roku. Podczas lat emigracji tylko się one wyostrzyły.
W czerwcu 1936 roku zorganizował słynną wyprawę myślenicką. Wstrząsnęła ona całym krajem. Nawet członkami Stronnictwa Narodowego.
Na czele pięćdziesięcioosobowej bojówki Doboszyński wtargnął do podkrakowskiego miasteczka, by złupić miejscowe sklepy żydowskie, napaść na dom starosty, spalić synagogę. Jego ludzie przypuścili też atak na komisariat policji. Pobito dyżurującego funkcjonariusza, zdemolowano wnętrze, skradziono broń. Później narodowcy dwukrotnie wdawali się w strzelaniny z polską policją.
Doboszyński twierdził, że wszystko to było efektem desperacji. (
Wyrazili swoje niezadowolenie?) Wezwał towarzyszy do walki, bo nie mógł patrzeć, jak kraj pogrąża się w komunistycznych nastrojach, a „element żydowski” zyskuje na sile. Chciał obudzić społeczeństwo, skłonić je do walki z piłsudczykowskim rządem i z semickim zagrożeniem. Za agentów żydowskiej międzynarodówki uznał najwidoczniej… straganiarza handlującego garnkami, pomocnika pracującego w miejscowej piekarni i właścicielkę sklepiku z lemoniadą oraz słodyczami. To oni najbardziej ucierpieli na skutek myślenickiej wyprawy.
https://twojahistoria.pl/2017/04/03/nie ... -wykletym/