WLR pisze:
Niech pluje. Rozmowa bez sensu, bo zarzuca mi niechęć do obcych, kiedy ja sam imigrant, a więc obcy.
Mnie chodzi tylko i jedynie o to, żeby gość zachowywał się z szacunkiem do gospodarza i jego tradycji.
Tylko tyle i jak widać aż tyle, bowiem Boruch tego nie rozumie, albo nie wie jak powinien zachowywać
się gość. Ja, jako imigrant, nawet bym nie pomyślał, żeby autochtonom mówić co mają jeść, pić i kiedy,
albo jak się ubierać. Jednak ja odebrałem wychowanie może nie jakieś wyjątkowe, ale na tyle dobre,
bym nie robił chlewa z perfumerii. Pan Boruch zaś uważa, że wszystkie świnie są równe i mają świńskie
prawo srać tam gdzie staną i już. Kto myśli inaczej jest rasista, cyklista i daltonista. Dlatego bym Pana
Borucha do domu nie wpuścił, bo gotów mi z marszu przemeblowanie zrobić, żonę za strój obsobaczyć,
sobakę wyonacyć, a do tego daj mu pieniądze, oddaj srajfona i klucze od domu, bo on w gości przyszedł.
Ot taka jego odmienna kultura, którą należy uszanować. A wypierdalać mi z wycieraczki!
Pan WLR raczy przeginać. No jak to tak nie przestrzegać porządku prawnego w państwie, którym się jest. Boruch rozumie i nie obrażaj Pan borucha. Problem jest tylko taki, że prawa i pewne kulturowe kwestie przybyszów też powinny znajdować zrozumienie gospodarza. Nie może być tak, że tniemy wszystko. Jeżeli coś nie stoi w sprzeczności z naszym obyczajem i prawem to dlaczego na takie czy inne zachowania nie zezwolić? Na bezpardonowym zakazie nie polega porozumienie. Wtedy właśnie z multi-kulti nic nie wyjdzie. O tym aby to się udało większy ciężar spoczywa na gospodarzu niż przybyszu, I bywa czasem tak, że jest to kompromis, który niekoniecznie podoba się rdzennej ludności. Tak też być może.
Pewnie, że przybysze często nie zachowują się w kraju, który ich przyjął tak jak powinni. Nic to nowego. To normalna sprawa. Mieści się w ramach procesu asymilacji. Pan jest przybyszem i zachowuje się jak należy, ale czy wszyscy Polacy są tacy jak Pan? A może być i tak, że przybysze są odpychani przez miejscowych często za nie winy i też uruchamiają w sobie nastrój wrogości. Może w wielu przypadkach to nie przybysz jest winny, lecz miejscowy/wi. I służby państwowe, które są nieskoordynowane działają na rympał.
I nie bój się Pan z mojej strony nic Panu i Pańskiej Małżonce nie grozi. Niech Pan nie przesadza.