Drogi Steve:
W tym, co piszesz, wyczuwam jakby coś na kształt "zarzutu" w stosunku do rodziców dzieci,
które muszą sobie same zapracować na np. studia.
Osobiście uważam, że to nie tylko nie przynosi im ujmy ale świadczy o właściwym podejściu do wychowania. Albowiem wieloletnie doświadczenie mówi mi, że jedynie te pieniadze się szanuje, które to - w pocie czoła, - samemu się zarobiło.
Niestety, ale obserwując dzisiejszą młodzież - oczywiście tę naszą,- polską, dostrzegam wzrost
roszczeniowej postawy w stosunku do życia. Co uważam za złe - oczywiście.
Ale to jedynie mój pogląd i nikt z nim zgadzać się nie musi.
Sam tak miałem i swoje dzieci też tak wychowałem.
Najciekawsze w tym jest to, że że do dziś, nigdy nie musiałem się za nie wstydzić.
Zauważyłem również, że syn w podobny sposób wychowuje swoich "następców" .
I to mnie ogromnie cieszy.
Pozdrawiam serdecznie.......
Zdecydowanie jest cos w tym co piszesz. Mlodzi nie szanuja rodzicow dopoki nie mosza na siebie sami zapracowac. Uwazam jednak, ze jesli ma sie dzieci to rodzicow powinno byc stac na pomoc do czasu gdy sie nie usamodzielnia. Narobienie dzieci i zostawienie ich samym sobie jest przesada, tak samo jak przesada jest utrzymywanie zdrowego 35-latka, ktory mowi ze ciagle nie moze znalezc pracy. U nas jest nieco inna sytuacja i studia potrafia byc bardzo kosztowne (dziesiatki tysiecy rocznie na jedna osobe), i bez znaczacej pomocy rodzicow dzieci przewaznie maja male szanse na uzyskanie dyplomu. Sam pracowalem tu Stanach w pelnym wymiarze godzin i studiowalem, wiec wiem jak jest ciezko. Mozna tak robic, ale ja tego nie zycze nikomu. Szvczegolnie wlasnym dzieciom...