Ja mam w rodzinie młodego emeryta po MiG-21. Fajnie się tych słucha wspomnień.
Ogólnie byli młodzi, lubili po wykonaniu zadania jeszcze coś wykręcić bo nie było tak dokładnej zewnętrznej kontroli położenia i manewrów jak dziś, a żal wracać z pełnymi zbiornikami.
Np.przełamać barierę dźwięku na 100m nad rodzinną wioską. Wuj w oborze przerzucał gnój. Odruchowo glebnął twarzą w cenny nawóz. Ojciec pisze; kury przestały się nieść, krowy mleko dawać. Dzieciakom musiał z 10 kilo cukierków rozdać bo się matki Polki zmówiły pisać list do dowódcy ze skargą na jedynego ze wsi co myśliwcem został.
Najfajniejsza historia jest o tym jak dwóch pilotów po badaniach na WIML, w cywilnych ubraniach, miało po przeglądzie, w drodze powrotnej, zabrać z Dęblina dwa ołówki do domu. W chmurach prowadzący szedł na swoje i przez pewien czas byli obaj przekonani, że po sznurku. No ale ten drugi, nie sprawdził żyro przed startem. Zorientował się, że jest na przeciwnym jak usłyszał Bydgoszcz. Zaprosili go ze zrozumieniem aby siadał. Para dyżurna już była w powietrzu. Myśleli, że do Szwecji. Na lotnisku akurat Panika. I generał, jak w "C.K.dezerterzy" zdziwiony na widok pilota w ubraniu cywilnym. Uziemili na pół roku. WSW zrobiło dokładne przeszukiwania u całej rodziny w Polsce. Szukali map bo dalsza rodzina w Szwecji już była. Znaleźli u teścia destylator no i kolegium cenną aparaturę odpowiednio wyceniło. Po latach świetnie się słucha do śmiechu. Na świeżo wyglądało poważniej.
No i dziesiątki śmiesznych historii z tamtego okresu. Po dwóch godzinach człowiek się czuje jakby sam tamte zdarzenia przeżywał. I nagle słuchacz odkrywa, że wszyscy od sąsiednich stolików przysiedli, wokół tego jednego
A Pani tylko tatuś i tatuś, i cudze zdjęcia