Tymczasem w Pakistanie...
Kilka słów wstępu, sąsiadka czasowo mieszka w Pakistanie, mąż jest jakimś super, hiper szefem kuchni w sieci hoteli, więc pół roku mieszkają w Polsce, pół w różnych egzotycznych miejscach.
Znam kobietę osobiście, długo i dobrze-nie ściemnia, nie koloryzuje.
Wpis z 15 czerwca;
A propos ; uczestniczyłam dziś w ostatniej kolacji Iftar, kończącej Ramadan w Pakistanie. Ten koniec Ramadanu wyznaczany jest przez lokalnego Imama i czasami różni się o dzień (w te lub wewte) dla różnych krajów muzułmańskich. Muzułmanie w Europie podobno już wczoraj obchodzili uroczysty koniec świętego miesiąca postu. Ale do czego zmierzam; otóż podczas tej uroczystej kolacji, w restauracji wypełnionej po brzegi i goszczącej prawie 300 gości, byłam JEDYNĄ "wyraźną" bo jasnowłosą cudzoziemką. Miałam odkrytą głową, jak zresztą wiele innych kobiet (mniej więcej połowa) ALE i tak wzbudzałam, mogę powiedzieć, NAPRAWDę żywe zainteresowanie. Szczerze powiedziawszy, nawet w Afryce nie spotkałam się jeszcze nigdy z aż taką "ciekawością" względem mojej skromnej osoby.... Bardzo wiele osób życzyło mi dobrego iftaru, miłego pobytu w ich kraju czy po prostu przesyłało mi serdeczny uśmiech lub przyjazny gest powitania ręką albo tylko bacznie mi się przyglądało (i to bez jakiejś specjalnej dyskrecji). I nikt, NIKT, N I K T ( !!!) od czasu kiedy przyjechałam tutaj (prawie 2 tygodnie ) nie uczynił mi najmniejszego nietaktu, nie sprawił najmniejszej niegrzeczności ("… ani mową, ani uczynkiem czy zaniedbaniem") Przeciwnie; WSZYSCY są niezwykle, doprawdy WYJĄTKOWO (i naprawdę nie przesadzam tu ze sformuowaniem) uprzejmi. Gościnni, ciepli i przyjaźni a czesto wręcz nadwyraz troskliwi. Czasami jest to nawet ciutkę żenujące dla kogoś nieprzywykłego na codzień do takich "honorów" I żeby ukoronować wszystko, kiedy wychodziłam dziś z restauracji, podszedł do mnie około 12-14 letni chłopiec i przepraszając zapytał, w swoim nienagannym british (DALEKO lepszym niż mój kiepskawy angielski) czy dobrze się czuję w Pakistanie, skąd przyjechałam i na jak długo. Wydawał się naprawdę szczerze zainteresowany okazją rozmowy z cudzoziemką. Był w towarzystwie swojej młodszej siostry, która pozostała bardziej nieśmiała. Wymieniliśmy przyjazne uściski rąk po czym Imran życzył mi "Eid Mubarak" oraz przyjemnej kontynuacji pobytu w jego kraju! BAJKA ?! Nie, właśnie przeżyłam to na własnej skórze i, choć wiele już w życiu widziałam, wzruszyłam się do głębi.
"Gość w dom, Bóg w dom" zdaje się w Pakistanie przysłowiem, które ma prawdziwie REALNY wymiar.