Bo węgorza cza, - Panie, - sposobem.......a później to już bułka z masłem.....
Robi się tak:
Bierzesz kawałek żółtego styropianu i strugasz wałeczek fi 35 i h = 120 ( ymiary podano w mm.)
Na wałeczek nawijasz 7,5 m mocnej żyłki. W odległości 25 - 30 cm od końca zawieszasz cięzarek przelotowy, blokowany od strony haczyka zaciśniętą śruciną. Na końcu wiążesz spory haczyk.
Na haczyk zakładasz martwą ale świeżą ukleję albo kiełbia. Można kawałek ale spory, -wątróbki wieprzowej albo z dzika. Kawałek musi być spory aby go drobne rybki nie wpier....zjadły - znaczy się.
Wszystko wywozisz łódką ok. 5 - 10 m od brzegu i wrzucasz do wody. Oczywiście , głębokość musi być nieco mniejsza od długości nawiniętej żyłki.
Wszystko to czynisz pod wieczór pilnie bacząc, czy ktoś nie podgląda.
Następnie rozpalasz ognisko i spokojnie wypijasz przywiezioną ze sobą flaszkę wody ognistej po czym idziesz spać, nastawiając wcześniej budzik na godź 3.30.
Po obudzeniu się, wiosłujesz w miejsce, w którym wieczorem postawiłeś "pupę"!
Jeśli miałeś szczęście i nikt Cię nie obserwował, - szukasz pływającego po wodzie styropiany, po czym wyciągasz złapanego węgorza z wody.
Oczywiście cały, opisany tu proceder jest nielegalny i ścigany przez straż rybacką oraz okolicznych wędkarzy jako przypadek kłusownictwa.
Dlatego, aby zjeść węgorza bez wyrzutów sumienia, wstępujesz wcześniej do PZW, opłacasz nabytą tam kartę wędkarską, wnosisz stosowną opłatę do koła administrującego danym akwenem na którym akurat się znalazłeś, wnosisz dodatkową opłatę za pozwolenie na łowienie ze środków pływających
( oczywiście wcześniej ów środek pływający nabyłeś/wypożyczyłeś i już możesz w spokoju łowić.
Aaa! - oczywiście wymienioną tu "pupę" zamieniłaś wcześniej na odpowiedniej marki wędzisko
(np. f-my Daiwa lub równie doskonałego Seakspeera ), do wędziska dokupujesz mocny kołowrotek
np. f-my Shimano, na który nawijasz 150 m plecionki np. Mikado I już możesz pokazać fucka zarówno straży rybackiej jak i policji która też czasem sprawdza czy aby nie kłusujesz.
O przestrzeganiu regulaminu dot. wymiarów złowionych ryb oraz terminów ochronnych dla poszczególnych gatunków oczywiście doskonale wiesz......
Gdy już spełnisz te wymagania, - możesz być pewnym, że żadna ryba Ci ością w gardle nie stanie z powodu wyrzutów sumienia które powinny trapić wszelkich kłusoli po ich dni ostatnie.
Dla zainteresowanych:
1. Samochód, - może być terenowy..........ok. 150.000zł
2. Przyczepa pod łódkę............................ok. 4000zł
3. Uć.....................................................ok.150.000zł ( można jednak tańszą....za 7 000 )
4. Sprzęt do połowów...............................ok. 1500zł ( nie firmowy.........600 zł )
Ubranie p. deszczowe...............................ok. może być stara kufajka i gumniaki ale jeśli się ma
sprzęt klasowy, - nie uchodzi.....
5. Powinno się jeszcze doliczyć koszt przynęty, śr. ochrony p. komarami typu Mugga ewentualnie moskitiera oraz paliwo + opłaty za wszelkie zezwolenia........ale to doprawdy już grosze.
Teraz proszę sobie policzyć...........mniemam, że to już każdy z tutejszych czytelników, sam potrafi...
Aaa! - nieco taniej wychodzi ten węgorz w przypadku pomieszkiwania nad rzeką czy jeziorem ale to już żadna frajda......
p.s
I dziwią się - kurwa, - niektórzy, że kłusownictwo się pleni.......
Niebieski jest, grafitowy jest, żółty to może być poliuretan, styropiana nie widziałem.