Killashandra Ree pisze:
Becia,mnie zdarzyło się kiedyś nieco zdyscyplinować mową ojczystą rodaka dość daleko,na Przylądku Dobrej Nadziei,w sklepiku a z pamiątkami.Akurat czegoś tam szukałam na prezent,kiedy weszło troje ludzi- mięśniak z byczym karkiem,nijaka blondynka w średnim wieku i nastolatka ze skrzywioną miną.Zaczeli oglądać półki z pamiątkami,i nagle usłyszałam,jak mięśniak,akurat stojący obok.mnie mówi po polsku:Grażyna, przynieś mi tę koszulkę.Ona nic.Facet powtarza:no już, przynieś.Ona ani drgnie.Wtedy gość warknął: Przyniesiesz mi koszulkę do k* nędzy ,czy nie?Wtedy ja się odezwałam po polsku: A jak nie przyniesie,to co będzie?Kobieta i nastolatka spojrzały na mnie z uwielbieniem.Mina mięśniaka- bezcenna... Różnie to bywa z rodakami w różnych miejscach, sądzę, że ja akurat trafiłam na egzemplarz chamowaty stale,bez względu na to, gdzie akurat przebywa.
I rodak nie obił ci mordy, sandro, za chamskie wtrącanie się w rodzinne sprawy?
Nie taki z niego cham jak go opisujesz.
Ale, ale... Nadal szczam ci na głowę.
Czy to chamstwo? Nie, bezkarność.