Stefanowi odbiło się jabłkiem i to wytrąciło go z głębokiej zadumy, tym jabłkiem, które zerwał na placu z drzewa tego, co miało owoce dobre do jedzenia, co było rozkoszą dla oczu jego i nadawało się do zdobywania wiedzy, dlatego zaraz udał się do najbliżej biblioteki, aby poznać dobro i zło. Ponieważ już kilka dni włóczył się nago z zakochanymi w nim do szaleństwa pięknymi kobietami upojonymi winem, to nie dziwota, że cały lepił się od brudu i nie tylko był to, brud moralny, oblepiony był jakąś lepką mazia, a do tego, w te dni wędrówki, poprzylepiały się do Stefana różne kolorowe papierki po cukierkach, stare podarte gazety i ptasie pierze, dlatego bardziej podobny był do małpy, niż do człowieka. W bibliotece Stefan bez pośpiechu wertował zasoby księgozbiorów z zamiarem, owszem, nieznanym ludzkości, ale Stefanowi znanym dobrze. Stefan podjął głęboko uzasadnione postanowienie uratowania ludzkości, nawet, gdyby musiał ją ratować wbrew jej woli, bo już Stefan wiedział, co jest dla ludzkości dobre, a co złe dla niej i wiedział Stefan, że w historii planety, już kilku próbowało ratować ludzkość, jednak nie potrafili ludzkości do dobrego przekonać, dlatego byli zmuszeni krwawo rozprawić się z opornymi na dobro i Stefan dobrze sobie zdawał sprawę z tego, że i jego nie ominie krwawa rozprawa z wrogami dobra, jednak postanowił sobie, że nie popełni błędu poprzedników i krwawej rozprawy ze złem nie zaprzestanie, dopóki ostatni człowiek będzie stąpał po ziemi, wybije wszystkich, aby dobro mogło wreszcie zatriumfować.
Adam Barycki
|