I wtedy Stefan po środku placu zobaczył drzewo, spostrzegł, że drzewo to, ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwał zatem z niego owoc, skosztował, a wtedy otworzyły mu się oczy i poznał, że jest nagi, ale zaraz ktoś, ale kto, tego Stefan nie wie, okrył go futrem z norek w kolorze białego wina i wtedy spostrzegł nagą niewiastę w koturnach od Prady, lecz nagle w górze coś zaszumiało i szum narastał straszny, oboje przejęci strachem schowali się do ciemnej bramy, a w górze zobaczyli na tle księżyca w pełni gołą wiedźmę na miotle ledwo owiniętą ażurową koronką, a wiedźma owa krzyczała strasznym głosem – nie waż się skurwisynu, bo zabiję. Wtedy goła niewiasta w koturnach od Prady wślizgnęła się pod futro z norek w kolorze białego wina i wtuliła w goły tors Stefana. Tak w ciemnej bramie przeczekali tę straszną noc, aż z pierwszym pianiem koguta ucichły straszne krzyki wiedźmy, jednak z bramy nie wyszli, było im tam dobrze, w bramie zostali do południa i dopiero ciepłe promienie słońca wraz rozkosznym wyczerpaniem wygnały ich na zaludnione ulice Warszawy, tam zdjęli z siebie futro z norek w kolorze białego wina, a ciepłe słońce osuszyło ich spocone ciała.
Adam Barycki
|