wezyr pisze:
Co do e-papierosów, to próbowałem przed rzuceniem, ale... no właśnie, jest jedno ale. W elektryku nie ma tego, hmmm... jakby to nazwać, tego ugryzienia, tego zadrapania w gardło, a dla mnie to był jeden z ważniejszych powodów palenia, no i oczywiście strasznie lubiłem jarać. W każdym aucie miałem po paczce szlugów, schowaną na "jakby coś", a wychodząc z domu miałem dwie w garści. Fajany kupowałem kartonami, najlepiej po dwa. Gdy z tego drugiego zostawało już tylko pięć pakulców dostawałem nerwów, że zaraz mi braknie. Do porannej kawy wypalałem trzy, czasami cztery. Przy dwóch piwach dziesięć. Na imprezie i dwie paczki było mało. No i na imprach pilnowałem też zapalniczki, żeby ktoś mi nie zajebał, żeby było czym podpalić. Co prawda były to zwykłe jednorazówki bic, bo do nich miałem zaufanie, że nie trzeba będzie pięć razy pocierać aż kurwa zapali. Na pewnym weselu jednak zajebano mi ją. Na drugi dzień, na poprawinach, przeprowadziłem śledztwo i winowajca z przeprosinami oddał.
Aha w domu miałem zippo, ale najbardziej smakował mi pet podpalony zapałką, ale nie siarką, ale gdy już drewienko się paliło. Dla mnie ten kawałek drzazgi robił dużą różnicę.
Ano właśnie..w uzależnieniu najbardziej psychika kuleje. Papieros to rytułał, schemat postępowania. Wkurwiasz się i sięgasz po fajkę, a przecież ta fajka nie ukoi nerwów. Dlatego min. takie rzucanie palenia z elektrykami to bzdura, pic na fotę.. Owszem podobno, niektórym pomaga, jak choćby IroBowi..rzucił i fajnie.
Aczkolwiek w zerwaniu z nałogiem to psychika ma największe znaczenie. Trzeba chcieć i se klepki w głowie poprzestawiać. Inaczej żadne elektryki, magnesy, odwyki, nie pomogą.