forum.nie.com.pl

Forum Tygodnika Nie
Dzisiaj jest 29 mar 2024, 11:35

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 282 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11 ... 29  Następna
Autor Wiadomość
Post: 17 paź 2014, 6:20 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 wrz 2014, 16:57
Posty: 7657
Lokalizacja: Ballybran, a jakże
Nie za bardzo, ale to straszne. Chociaż może raczej bardziej pasowałoby do wątku o islamie, o ile taki już jest.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 17 paź 2014, 6:23 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 wrz 2014, 16:57
Posty: 7657
Lokalizacja: Ballybran, a jakże
Tybet XII.
Teraz dopiero zaczęto rozważać wydarzenie sprzed kliku lat, kiedy to Dalajlama XIII podczas jednej ze swych podróży zatrzymał się w klasztorze Karma Rol-pa’i-rdo-rdżego i przyjął tam hołdy mieszkańców wioski, wśród których znajdował się dziewięcioletni podówczas ojciec obecnego Dalajlamy .Pozostawił też w klasztorze swe długie buty, a przed odjazdem długo patrzył na dom rodzinny swego obecnego następcy i określił go mianem” bardzo pięknego miejsca”.
Analizując powyższe okoliczności grupa poszukiwawcza uznała, że odnalazła reinkarnacje dalajlamy i niezwłocznie przekazała do Lhasy tę wiadomość drogą telegraficzną-i ta sama droga odebrała wezwanie do przewiezienia chłopca do Lhasy.
Nie było to polecenie, które łatwo dałoby się wykonać. Pamiętajmy ,że chłopca będącego poszukiwana inkarnacja odnaleziono n terytorium chińskim, nie tybetańskim, i był on obywatelem chińskim.Powiadomiony o akcji poszukiwawczej gubernator prowincji Amdo(notabene muzułmanin),brał udział w badaniach chłopca i ustalił,że jest to poszukiwana inkarnacja .Nie zezwolił jednak od razu na wyjazd dziecka do Lhasy, lecz nakazał umieszczenie go w klasztorze Kumbum, pod opieką rodzonego brata, mnicha tegoż klasztoru. Powiadomił jednocześnie władze w Tybecie, że zezwoli na jego wyjazd po wpłaceniu kwoty w wysokości 100000chińskich dolarów. Tybetański rząd zareagował dyplomatycznie: wysłał wiadomość ,że jeszcze nie da się z całą pewnością stwierdzić, że akurat t e n z grupy odnalezionych w różnych częściach Tybetu chłopców jest tą poszukiwaną inkarnacją.Gubernator nie zrezygnował ze swych żądań, a nawet podniósł wysokość kwoty do 300 000 chińskich dolarów. Targi trwały blisko dwa lata, zanim Chińczycy dali zgodę na wyjazd chłopca. Zapłacenie tek ogromnej sumy ni byłoby dla Lhasy sprawa łatwa, gdyż brak było gotówki w takiej wysokości- na skarby Tybetu składało się bogactwo nie w skarbach świeckich, lecz w przeważającym stopniu tworzyło go bogactwo skarbów świątynnych i klasztornych, przedmiotów o charakterze religijnym. Koniecznie należy tu nadmienić, że złoto w Tybecie nie posiada wartości materialnej jako kruszec- jest metalem świętym, i jako takie ma wyłącznie wartość kultową.
Koniec końców uzyskano pozwolenie na wyjazd-po dwóch latach uzgodnień. Oto opis Dalajlamy :
Z końcem szóstego miesiąca roku Ziemnego Zająca(rok 1939)nadeszła jednak w końcu godzina mojego odjazdu.Przedstawiciele rządu nie byli w stanie wysupłać w gotówce całej żądanej kwoty 300 000 dolarów.Złożyło się jednak niezwykl polmyślnie,że właśnie w tym czasie kilku muzułmańskich kupców chciało udać się na pielgrzymkę do Mekki przez Lhasę i zadeklarowali wyłożenie brakującej gotówki, która miała im zostać zwrócona w Lhasie.Po tej deklaracji Gubernator wyraził więc wreszcie zgodę na mój odjazd –lecz pod pewnymi warunkami-zażądał pozostawienie w charakterze zakładnika pewnego starszego urzędnika, który miał napisać złotym atramentem określone pisma, oraz zażądał pełnego zestawu szat dalajlamy. Ich przekazanie miało odbyć się natychmiast po moim przybyciu do Lhasy.Przystano na to żądanie, lecz urzędnik na szczęście zdołał zbiec w czasie zamieszek, które wybuchły w Dok’amie, kiedy dotarłem do Lhasy, i przybył tamże bezpiecznie.
Wyruszyliśmy w tydzień po ukończeniu przeze mnie czwartego roku życia. Nasza podróż miała trwać trzy miesiące i trzynaście dni .Rodzicom moim ciężko było rozstać się z ojczyzną, domem, gospodarstwem, przyjaciółmi. Nie wiedzieli też, co mnie i ich czeka .Na początku karawana składała się z pięćdziesięciu ludzi –członków grupy poszukiwawczej, mojej rodziny, i tych muzułmanów wybierających się do Mekki .Prócz tego w orszaku było 350 koni i mułów .Rodzice wzięli ze sobą także moich dwóch braci-9-letnirgo Gjalo Tondupa, i sześcioletniego Lobsanga Samtana.W Tybecie naonczas nie było ani wózków , ani wozów drabiniastych, ani dróg, po których mogłyby się toczyć. Brat i ja podróżowaliśmy w lektyce umocowanej na dwóch drągach i dźwiganej przez dwa muły, zwanej treldżam. Na niezamieszkanych i niebezpiecznych szlakach brali mnie na ramię na zmianę członkowie grupy poszukiwawczej .Podróżowalismy każdego dnia od szarego świtu do południa ,jak to jest w zwyczaju w Tybecie, noce spędzaliśmy w namiotach, gdyż brakowało domostw na trasie naszej podróży.Na początku przez tygodnie nie spotykaliśmy żywego ducha, z wyjątkiem kilku nomadów ,którzy nadeszli i prosili mnie o błogosławieństwo.
Gdy tylko znalazłem się poza zasięgiem chińskiej władzy, i byłem względnie bezpieczny, w Lhasie zwołano Zgromadzenie Narodowe.Jego członkom przedstawiono szczegółowe sprawozdanie z wizji regenta i prób, które przeszedłem zwycięsko,a także przytoczono wskazówki podane przez Dalajlamę XIII, dotyczące miejsca, w którym chciałby się ponownie narodzić.Wykazano też,że podjęto poszukiwania i wypytywania w uzgodnieniu z zaleceniami wyroczni państwowej oraz naczelnych lamów.Wysłuchawszy powyższego, Zgromadzenie jednogłośnie zadeklarowało,że muszę być inkarnacją Dalajlamy.
Następnie wszyscy urzędnicy otrzymali nakaz wyruszenia mi na spotkanie.
Kiedy byliśmy już trzy miesiące w drodze, spotkaliśmy pierwszego z nich wraz z orszakiem i stoma skrzyniami na zapasy przy rzece T’utop’cz’u. Miał też przy sobie dziesięciu ludzi.Przygotował też cztery łodzie z wikliny, obszyte skórą, aby przeprawić nas przez rzekę.
Kilka dni później przekroczyliśmy przełęcz Trac’ang-la i dojechaliśmy do miasta Bumcz’en, oddalonego o piętnaście dni drogi od Lhasy.Tu zostaliśmy serdecznie powitani przez kolejnego urzędnika, który przekazał mi nie tylko białe szarfy szczęścia kha-rtags,lecz także mendel pensum,potrójny dar czci i hołdu.Dopiero w tym momencie moi rodzice tak naprawdę uświadomili sobie, że ich najmłodszy syn jest wcieleniem dalajlamy.Choć byli bardzo szczęśliwi, przejęci i wdzięczni
-wciąż jeszcze nie mogli w pierwszej chwili w to uwierzyć w bezradności i pomieszaniu, jakie nas często opanowują,kiedy przezywamy wielkie i szczęśliwe odmiany losu.
c.d.n.
Bibliografia- j.w.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 17 paź 2014, 11:45 
Pani Ree, a czy nie uczciwiej i pewniej byłoby zorganizować coś w rodzaju totolotka? Każdy rodzic małego chłopca wypełniałby kupon, a trafiający szóstkę zostawałby Dalajlamą. Wszelkie obawy są bezpodstawne, niemożliwym jest, aby szóstkę wylosował kto niepowołany, naturalny porządek wszechrzeczy nigdy by nie dopuścił do herezji, a i wykluczałoby to pomyłkę komisji rekrutacyjnej. Chyba nie myśli Pani, że komisja rekrutacyjna posiada większe przymioty od naturalnego porządku wszechrzeczy?

Adam Barycki


Na górę
  
 
Post: 17 paź 2014, 14:37 
Offline

Rejestracja: 03 wrz 2014, 8:45
Posty: 838
barycki pisze:
Pani Ree, a czy nie uczciwiej i pewniej byłoby zorganizować coś w rodzaju totolotka? Każdy rodzic małego chłopca wypełniałby kupon, a trafiający szóstkę zostawałby Dalajlamą. Wszelkie obawy są bezpodstawne, niemożliwym jest, aby szóstkę wylosował kto niepowołany, naturalny porządek wszechrzeczy nigdy by nie dopuścił do herezji, a i wykluczałoby to pomyłkę komisji rekrutacyjnej. Chyba nie myśli Pani, że komisja rekrutacyjna posiada większe przymioty od naturalnego porządku wszechrzeczy?

Adam Barycki



No panie Barycki!jedyna pomyłka jestes pan i Panskie jestestwo na tej planecie.
Nie zgadzam sie z tym twierdzeniem że "szóstke nie wylosowłaby ktos niepowołany"


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 18 paź 2014, 3:10 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 wrz 2014, 20:59
Posty: 4499
Po pierwsze wątek ten dotyczy państw Dalekiego Wschodu w aspekcie historycznym i współczesnym więc się odczepcie. Tu nikt nie uprawia religijnej czy politycznej propagandy, a piszemy o faktach. Widzę, że Pan Barycki trollując chce koniecznie zadeptać kolejny tematyczny wątek. Panowie Klaps i Barycki z łaski swojej wynocha na Co tam panie na wschodzie gdzie zrobiliście (i jeszcze paru) z informacyjnego wątku śmietnik. Z kolei WLR z żarem wiary godnym lepszej sprawy i finezją rozjuszonego buhaja rzucił się z rykiem jakby ten wątek miał aspekt stricte religijny. Zapomina on, że w kulturach Wschodu religia często stanowiła integralną część ich historii, obyczajowości. Bez tego aspektu niekiedy trudno zrozumieć ich mentalność. Lepiej ryczeć o ścinaniu łbów bez żadnego zrozumienia.

Teraz aby być w temacie wątku pragnę polecić książkę rosyjskiego i radzieckiego naukowca i badacza Gonbodżaba Cebekowicza Cybikowa "Buddyjski pielgrzym w świątyniach Tybetu". Wydanie z tzw. serii ceramowskiej PIW 1975 r. Może być trudne do zdobycia.
Cybikow był Buriatem z Zabajkala. Jako pierwszy z Buriatów ukończył gimnazjum (srebrny medal), a następnie Wydział Orientalistyczny Uniwersytetu w Sankt Petersburgu. Był profesorem i wykładowcą języków mongolskich i tybetańskiego. Bardzo ceniony i szanowany w Rosji, a później w ZSRR. W latach 1899-1902 na zlecenie Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego podjął w przebraniu buddyjskiego pielgrzyma podróż do Tybetu. Dotarł do Centralnego Tybetu i jako pierwszy europejczyk do Lhasy. Dotarł do klasztorów i świątyń dotychczas niedostępnych dla podróżników z Europy. Miał możliwość dogłębnego zapoznania się z życiem mieszkańców, ich zwyczajami. Uzyskawszy dostęp do klasztorów zapoznał się ze świętymi księgami lamajskimi. Przywiózł wiele ksiąg i eksponatów które Towarzystwo Geograficzne podarowało następnie Muzeum Azjatyckiemu Rosyjskiej Akademii Nauk. Z podróży tej sporządził dziennik który następnie został wydany staraniem Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego. To rzadka i ciekawa lektura, którą polecam.

_________________
Ceterum censeo Ukrainem esse Delendam


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 18 paź 2014, 11:30 
Panie Stary, jeżeli dla kogo aspekty historyczne i współczesne bez analizy stosunków społecznych i gospodarczych, to są fakty historyczne i współczesne, to ów ktoś musi mieć w głowie ocet zamiast mózgu i ten właśnie ocet z głowy swojej lejesz Pan na młyn Pana Klapsa z octem na płkach sklepowych PRL-u. Skoro już tak bardzo jest Pan zafascynowany cudownymi aspektami religijnofilozoficznymi kultury wschodu, to o ile nie jest Pan głupkiem, powinien Pan być świadomy swojej fascynacji uprzedmiotowienia człowieczeństwa wynikającego z tej religijnofilozoficznej cudowności. Więc, Panie Stary, albo jest Pan fascynatem upodlenia człowieka, albo tylko pospolitym głupkiem.

Adam Barycki


Na górę
  
 
Post: 18 paź 2014, 12:07 
Killashandra Ree pisze:
Dopiero w tym momencie moi rodzice tak naprawdę uświadomili sobie, że ich najmłodszy syn jest wcieleniem dalajlamy.Choć byli bardzo szczęśliwi, przejęci i wdzięczni
-wciąż jeszcze nie mogli w pierwszej chwili w to uwierzyć w bezradności i pomieszaniu, jakie nas często opanowują,kiedy przezywamy wielkie i szczęśliwe odmiany losu.


Skoro, Pani Ree, to są słowa samego Dalajlamy, to muszą nieść w sobie mądrość nad mądrościami płynącą z wszechwiedzy. Ta cudowna wszechwiedza mówi nam, że nie człowiek kształtuje swój los, a cudowne odmiany i na szczęście całe, nasza współczesność nareszcie napluła na cywilizację europejską, a popędziła ku cudownej kulturze wschodu, dzisiaj młody człowiek nie musi niczego kształtować pracą i wysiłkiem, ma casting dający mu możliwość cudownej odmiany losu.
A Pana, Panie Stary, fascynuje współczesna kultura castingu cudownie odmieniająca los w tak umiłowany przez Pana wschodni sposób? Czy może jest Pan nieświadomym tego związku z tak umiłowaną przez pana kulturą wschodnią i tym samym jest Pan tylko pospolitym w swojej nieświadomości głupkiem zachwyconym pięknem wschodniej etykietki naklejonej na pudle wypełnionym uprzedmiotowionym człowieczeństwem?

Adam Barycki


Na górę
  
 
Post: 18 paź 2014, 12:54 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03 wrz 2014, 17:33
Posty: 9999
starykizior pisze:
Po pierwsze wątek ten dotyczy państw Dalekiego Wschodu w aspekcie historycznym i współczesnym więc się odczepcie. Tu nikt nie uprawia religijnej czy politycznej propagandy, a piszemy o faktach. Widzę, że Pan Barycki trollując chce koniecznie zadeptać kolejny tematyczny wątek. Panowie Klaps i Barycki z łaski swojej wynocha na Co tam panie na wschodzie gdzie zrobiliście (i jeszcze paru) z informacyjnego wątku śmietnik. Z kolei WLR z żarem wiary godnym lepszej sprawy i finezją rozjuszonego buhaja rzucił się z rykiem jakby ten wątek miał aspekt stricte religijny. Zapomina on, że w kulturach Wschodu religia często stanowiła integralną część ich historii, obyczajowości. Bez tego aspektu niekiedy trudno zrozumieć ich mentalność. Lepiej ryczeć o ścinaniu łbów bez żadnego zrozumienia.

Teraz aby być w temacie wątku pragnę polecić książkę rosyjskiego i radzieckiego naukowca i badacza Gonbodżaba Cebekowicza Cybikowa "Buddyjski pielgrzym w świątyniach Tybetu". Wydanie z tzw. serii ceramowskiej PIW 1975 r. Może być trudne do zdobycia.
Cybikow był Buriatem z Zabajkala. Jako pierwszy z Buriatów ukończył gimnazjum (srebrny medal), a następnie Wydział Orientalistyczny Uniwersytetu w Sankt Petersburgu. Był profesorem i wykładowcą języków mongolskich i tybetańskiego. Bardzo ceniony i szanowany w Rosji, a później w ZSRR. W latach 1899-1902 na zlecenie Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego podjął w przebraniu buddyjskiego pielgrzyma podróż do Tybetu. Dotarł do Centralnego Tybetu i jako pierwszy europejczyk do Lhasy. Dotarł do klasztorów i świątyń dotychczas niedostępnych dla podróżników z Europy. Miał możliwość dogłębnego zapoznania się z życiem mieszkańców, ich zwyczajami. Uzyskawszy dostęp do klasztorów zapoznał się ze świętymi księgami lamajskimi. Przywiózł wiele ksiąg i eksponatów które Towarzystwo Geograficzne podarowało następnie Muzeum Azjatyckiemu Rosyjskiej Akademii Nauk. Z podróży tej sporządził dziennik który następnie został wydany staraniem Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego. To rzadka i ciekawa lektura, którą polecam.


Jesteśmy w temacie książek, przypomniała mi się pierwsza książka w temacie wschodu którą udało mi się przeczytać, była to Ścieżkami Jogów Indie- Bruntona, niestety krótko po tym zaginęła a że miałem wtedy 8 lat niewiele pamiętam z jej treści i trudno ni ocenić jej wartość, bardziej ją pamiętam w kategorii egzotyki i szoku po, bajkowej też indyjskiej, "Słoń Birara" Ossendowskiego. Muszę kiedyś wrócić tylko jak dorwać z powrotem.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 18 paź 2014, 15:39 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 wrz 2014, 16:57
Posty: 7657
Lokalizacja: Ballybran, a jakże
Tybet XIII.
Nieco później- 10 dni drogi do Lhasy -spotkaliśmy jakąś setkę ludzi z jeszcze większą liczbą koni i mułów .Grupie tej, składającej się z licznych urzędników i przedstawicieli najważniejszych klasztorów Lhasy, przewodził minister tybetańskiego gabinetu .Wszyscy oni wręczyli mi zwyczajowe kokardki szczęścia oraz mendel tensum .Przynieśli też ze sobą proklamację uwierzytelnioną przez regenta ,gabinet i Zgromadzenie Narodowe ,która ogłaszała mnie Dalajlamą XIV. Następnie zdjęto ze mnie chłopskie ubranie i odziano w mnisi strój .Przydzielono mi służbę zgodnie z obowiązującym ceremoniałem i od tej chwili niesiono mnie w złotej lektyce ,zwanej p’ebs-bjam.
Nasz orszak stale się powiększał W każdym mijanym mieście i wsi ,spotykaliśmy procesje lamów niosących oznaki kultowe i symbole szczęścia. Mieszkańcy wsi także dołączali się do procesji, rozbrzmiewały rogi i flety ,bębny i cymbały ,ku niebu wznosiły się chmury kadzidła. I świeccy, i mnisi , nałożyli odświętne szaty ,i kiedy niesiono mnie przez tłum pozdrawiali mnie ze złożonymi dłońmi i rozpromienionymi szczęściem twarzami.
Przypominam sobie łzy radości, które widziałem, patrząc na ludzi z mojej lektyki.I wszędzie tam, gdzie przechodziliśmy, rozbrzmiewała muzyka, ludzie śpiewali i tańczyli
Następnym ważnym postojem w naszej podróży był Dum Uma-t’ang.Tu oczekiwali mnie regent i najwyższy przeor Tybetu. Przerwaliśmy nasza podróż i spędziliśmy trzy dni w klasztorze Radeng..
Tybet XIV.
Apogeum oficjalnego powitania nastąpiło po naszym przybyciu do Dog-Tangu, gdzie zostałem powitany przez zgromadzonych tam wszystkich pozostałych wysokich urzędników ,czyli premiera ,członków gabinetu, przeorów klasztorów Drepung ,Sera , Genden .Pozdrowienia przekazał mi także Hugh Richardson, kierujący brytyjską misją w Lhasie. Wkrótce potem spotkaliśmy się z przedstawicielami Bhutanu ,Nepalu i Chin .Liczebność mojego orszaku niebywale się powiększyła .Tysiące mnichów stało z chorągwiami po obu stronach trasy naszej procesji. Śpiewano żarliwie pieśni powitalne ,rozbrzmiewała muzyka, stojący w szpalerze żołnierze tybetańscy prezentowali broń .Wszyscy mieszkańcy Lhasy, mężczyźni i kobiety, w odświętnych strojach tłoczyli się aby świętować moje przybycie i złożyć mi hołd.Wołali:”Nadszedł dzień naszego szczęścia!”.
Czułem się, jakbym śnił o przechadzce w pięknym parku, gdzie wieje łagodny wiatr ,i tańczą pawie ,w powietrzu unosi się błogi zapach i rozbrzmiewa melodia szczęśliwości i swobody. Jeszcze nie obudziłem się z tego snu, gdy dotarliśmy do środka miasta .Zaprowadzono mnie do świątyni, gdzie pokłoniłem się w pokorze świętym wizerunkom .Nastepnie procesja ruszyła dalej, do Parku klejnotów Norbulingka ,do rezydencji dalajlamy, i wkroczyłem do rezydencji mojego poprzednika na urzędzie.
Postanowiono, że ceremonia objęcia Lwiego Tronu- zwana sitringasol -odbędzie się wkrótce po moim przybyciu. Data intronizacji została wyznaczona na pierwszy dzień pierwszego miesiąca roku metalowego Smoka(rok 1940).Datę ustalił regent po konsultacji z państwowymi astrologami i Zgromadzeniem Narodowym. O dacie zawiadomiono telegraficznie rząd Chin, brytyjski rząd Indii, królestwo Nepalu,, maharadżów Bhutanu i Sikkimu.
Ceremonia odbyła się w Potali, w „komnacie wszystkich dobrych uczynków nadziemskiego i ziemskiego świata” zwanej Si Szi Pinc’ok .Zebrali się tu dyplomaci reprezentujący kraje sąsiednie ,urzędnicy rządu tybetańskiego ,tak świeccy, jak i zakonni, reinkarnowani lamowie, trzej przeorzy klasztorów Drepung, Sera i Genden wraz z zastępcami, oraz moja rodzina Kiedy wszedłem do Sali, towarzyszyli mi regent oraz dwaj duchowi opiekunowie ,członkowie gabinetu, urzędujący przeor, najwyższy szambelan ,mistrz garderobiany ,mistrz ceremonii religijnych, podczaszy, i inni przedstawiciele dawnych terytoriów Tybetu. Kiedy wszedłem, wszyscy powstali .Główny przeor i najstarszy członek gabinetu poprowadzili mnie do Lwiego Tronu(Sengt’i), a procesję poprowadził starszy szambelan.
Lwi Tron wykonany był ze złotego drewna .Podtrzymywało go osiem rzeźbionych w drzewie lwów ,po dwa w każdym rogu .Tron, skonstruowany według wskazówek zawartych w świętych pismach, miał kształt kwadratowy. Na wysokim łącznie na 2 m siedzeniu leżało pięć poduszek, każda obszyta innym w kolorze brokatem. Na ustawionym przed tronem stole leżały urzędowe pieczęcie dalajlamy.
Uroczystość rozpoczęło odśpiewanie specjalnych modlitw, w wykonaniu grupy mnichów z Potali, mających za zadanie asystować mi podczas wszystkich czynności związanych z kultem. Wręczyli mi symbole szczęścia, śpiewając pry tym modlitwy, wyjaśniające ich znaczenie. Następnie wystąpił regent i wręczył mi trzy symboliczne dary :złotą statuetkę Buddy Amitaba(Wiecznego Żywota),księgi z tekstami o wiecznym żywocie oraz małej stupy(czortena), miniaturowej kopii tej sakralnej, pamiątkowej struktury .Życzyli mi długiego życia i nawoływali, abym głosił świętą wiarę i dążył do formułowania myśli podobnych do myśli Buddy.
Następnie regent, mój duchowy doradca i premier wręczyli mi kokardki szczęścia .Pobłogosławiłem regenta i mego nauczyciela ,dotykając moim czołem ich czół .Premiera, człowieka świeckiego, pobłogosławiłem, ujmując jego głowę obiema rękami i poruszając ją.Następnie najwyższy szambelan przyprowadził orszak wasali, a oni przynieśli mi dromę- ziele o słodkim smaku, w małym złotym pucharku z podstawką. Skosztowałem odrobinę, i wtedy pozostali też dostali dromę .To częstowanie, to stały obrzęd, związany z kultem, symbolizujący szczęście. Następnie częstowano herbatą .Potem podano osłodzony ryż .W czasie tego rytuału dwaj uczeni klasztorni rozprawiali o podstawowych zagadnieniach wiary .Na koniec grupa małych chłopców zaprezentowała pantomimę z towarzyszeniem muzyki .Ponownie nastąpiła rozprawa na tematy religijne, podczas której częstowano owocami- świeżymi., suszonymi, i tybetańskimi ciasteczkami, zwanymi k’abse.
Potem regent dokonał obrzędu mendel tensum, darowując mi w zastępstwie rządu Tybetu misternie wykonaną alegorię Wszechświata, podtrzymywaną przez członka gabinetu i najwyższego przeora. Regent wyjaśnił znaczenie tej ceremonii i oświadczył, że po długich poszukiwaniach przy udziale wyroczni i najwyższych lamów zostałem obsadzony przez rząd i naród tybetański na stanowisku duchownego i świeckiego władcy państwa.
C.d.n.
Bibliografia-j.w.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 19 paź 2014, 0:08 
Pani Ree, opis Pani jest tak bardzo skrócony, a ja jestem spragniony szerszej relacji. Chciałbym wiedzieć, czy na koronacji władcy Tybetu był tylko ambasador USA, czy może jaka zacniejsza delegacja z kraju wolności i demokracji, i czy nowy władca otrzymał w darze od demokratycznego społeczeństwa złotą pięciodolarówkę, czy może był to banknot jednodolarowy? Przypuszczam, że to drugie, bo kiedyś za komuny przysiadł się do mojego stolika w knajpie turysta amerykański, zasiedziałem się troszku z nim, a potem po PRL-owsku zapłaciłem rachunek za wszystko i ten szlachetny człowiek z dobroci swojego szczerego serca bardzo pragnął czymś znaczącym odwdzięczyć się mi i dał mi to, co było mu najdroższe – banknot jednodolarowy. A minę miał przy tym taką, jakby serce z piersi swojej wyjął i podarował mi. Nie mogłem odmówić tak szczerej intencji i nie przyjąć daru owego szlachetnego. Zapewne i szambelan na dworze tybetańskim, podobnie do mnie wzruszony szczerością serca darczyńcy, popadł w san nirwany i dar szczery przyjął.

Adam Barycki


Na górę
  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 282 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11 ... 29  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
cron
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group