AGAFIA pisze:
Chciałam Was nieco sprowokować Boruchu, do tego byście nieco inaczej spojrzeli na kobiety.
Nie przestałyśmy nosić kiecek czy spódniczek, bo czułyśmy się molestowane. Powód jest prozaiczny, moda, wygoda. Sczerze mówiąc niejedne portki są bardziej wyzywające, niż mała czarna w standardzie.
I ja mam problem, z takim rodzajem feminizmu. Bo z jednej strony walczy ze stereotypami, z drugiej, sam je powielając. Mamy XXI wiek, dziś to kobiety decydują z kim sypiają, są świadome swoich potrzeb, seksualności. A część ruchów, przedstawia je nadal jako ofiary wiecznie napalonych samców.Oczywiście są i samce, które mają tylko jeden zwój mózgowy więcej od wibratora, ale na litość boską, nikt nie zmusza, by iść z takim do ołtarza.
Oczywiście, każda kobieta nosi to w czym czuje się najlepiej. Powinna postępować wg swojej woli. Nikt nie ma prawa ingerować w jej życie. Dla mnie to jest proste jak 2x2. I tak być powinno. Utożsamianie sie kobiety z feminizmem nie wpływa na to, że przestaje nią być. Nadal nią jest, ma swoje potrzeby, marzenia i je realizuje. Realizuje je jednak po swojemu, jak sama chce. W życiu feministki facet też ma swoje miejsce. Znam to z autopsji. Po tekstach jaskie sie czyta odnoszę czasem wrażenie, że pewna część facetów postrzega feministkę jako babę, która utraciła atuty bycia kobietą. I podejrzewam dlaczego tak się dzieje. Niestety samo nawiązanie kontaktu z taką kobieta a już utworzenie bliższego związku jest dla takiego problemem jak dla naszych himalaistów zdobycie zimą K2. A bluzgi, ktore przy okazji trafiają na fora są wynikiem bezsilności onych. Najlepiej wtedy określić feministkę jako nienormalną.
Tak więc ani ocenianie feministek jako bab zboczonych, jak i bycie feministką zradykalizowaną niczego dobrego nie przynosi.
ps.
ale sie rozgadałem o babskich sprawach. Już kończę, bo mi się dostanie od prawdziwych facetów tut. fo.