Ano idę sobie dzisiaj po Puszczy za fajnym tropem (albo młody oś, albo najebana Kaźmiera z sąsiedniej wioski) i patrzę... a tu stoi jakiś człek w moro odzian z flintą w łapie. Pierwsza myśl "Hornet na gościnnych występach". Ale rozsądek wziął górę - Hornet bez meldunku i wpisowego (na drugi dzień poprawka) by nie ryzykował - taki durny to on nie jest. Więc cichutko podchodzę i się pytam grzecznie i z wrodzoną kulturą "a co ty tu kurwa robisz , to strefa otulony BPN i na dodatek strefa od 20 lat wyłączona z polowań !". Gość podskoczył, ja za drzewo i delikatnie łeb wychylam chytrze z drugiej stronya a tu... no kurwa, nie uwierzycie! Arab! No beżowy! Ze sztucerem w łapie. A że ja też w moro to łapy podniósł do góry i wybzykał "please, don't schot!". OK, zgodziłem się łaskawie, bo strzelić mogłem mu co najwyżej z grzywki. Albo z butka. Oddał mi delikatnie spluwę i pyta się, czy popełnił coś złego. No to mu wytłumaczyłem - z beżowego zrobił się sino-żółty. No i idziemy do samochodu (jego). Zaparkował przy szosie, numery belgijskie, trzęsie się jak smark u nosa kozy, łzy w oczach, oddał paszport i "pozwolenie na odstrzał" wydane przez... i tu się kurwa trzymać wózków inwalidzkich - przez jakiegoś kogoś na blankiecie Państwowej Straży Pożarnej
. Z pieczątką (treści nie ujawnię). Zapłacił za nie 100 jurków na odstrzał 2 dzików i jelenia (dzika to u nas w Lotto może wygrać:-) ). No szkoda mi się łosia zrobiło, zapytałem czy ma pozwolenie na broń (miał, EU) i kazałem mu zamknąć pysk i zapomnieć o polowaniu i pojechaliśmy na policję. Komenda srała ze śmiechu, protokół spisali (robiłem za tłumacza - czyli pisali co chciałem), i puścili łosia do domu razem z Jeppem i giwerą. Łoś (imię miał na N) chciał się odwdzięczyć kwotą 500 jurków, ale kazałem mu spierdalać. Dał mi telefon i wizytówkę CEO w branży metalurgicznej, wziął mój i obiecał, że zaprosi do... kurwa Kataru! Mam w dupie katar, wystarczy chrypa!