... gdyby Stefan wiedział, że podróż, w którą się wybrał będzie tak daleka, zabrał by ze sobą swoje wierne Wigry 3. Na Wigrach zawsze mógł polegać... ...
... minęła dłuższa chwila nicości i pojawiła się myśl. Stefan wrócił z nicości, podniósł dłonie do oczu, skoncentrował lekko zamglony wzrok i zobaczył siebie w lustrze poprzez swoje dłonie. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że może błędem były też grzyby suszone w ilości pięć gram, które to popił denaturą, ale nie żałował, bo podróż była ciekawa... I wiedział, że to dopiero początek, że to tylko próbka możliwości tej mieszanki i lada moment nastąpi połączenie ze źródłem albo przynajmniej przylecą kosmici. Był wyluzowany i podążał w kierunku kompletnego oświecenia, co wprawiało go w lekkie drżenie.
W tym czasie z dachu wieżowca Polsatu wystartował nowoczesny śmigłowiec, w którym rozpierała się w fotelach energiczna ekipa reporterska pod dowództwem niestrudzonego Mariusza Szczygła, który niejedno już widział i nikt się w kryzysowych sytuacjach nie sprawdza tak, jak on. Mieli namiary na sąsiada Stefana. On miał coś więcej wiedzieć o tym, co się stało ze Stefanem. Pewnie zdajecie sobie sprawę, że takie sprawy jak oświecenia i tak dalej, są monitorowane. Każdy kanał 24 chciałby taki materiał na wyłączność. Solorz ma nosa. Zawsze kierował się intuicją. Potwierdził w telefonicznej rozmowie, że pokryje wszystko, budżet bez limitu. Dolecieli. Wylądowali na łące i podbiegli do chałupy Henryka Kuźmińczuka, który już od progu gestem ręki wołał do chałupy. ... ... więc mówi pan, że co mu się?... - zapytał Mariusz Szczygieł lekko unosząc brwi. - Normalnie. Jemu się wszystkie czakramy pootwierali. Tu wszyscy wkoło wiedzieli. Panie, my się na tych rzeczach znamy jak nikt. Tu połowa tych, co wkoło mieszkają, to jako siroty we wojnę u dobrego macharadży w Indiach schronienia zaznali. My tam nie takie cuda wianki widzieli. Stefana tam od razu wypatrzyli takie, co to i w Tybecie bywali a po innych miejscach tez... U nas tu, panie, wszystko jest. Joga jest, na medytacje przyjeżdżają różne z Warszawy a i nawet jeden z Amsterdamu na parę dni przyleciał... Mówił, że to ze względu, że tu u nas ten mikroklimat jednak jest i takiej trawy to nigdzie w Holandii się wyhodować nie da. Albo, że my tu jakie tajemnice skrywamy. Ale po panu redaktorze, to widać już że dobry joint, to panu sprawi przyjemność...
A Stefan wznosił się do momentu, w którym poczuł ból w kości piszczelowej. Natychmiast wrócił do swojej cielesnej postaci. Okazało się, że ból spowodowało uderzenie w muszlę klozetową. Wyglądało na to, że właśnie oddawał mocz... - O, kurwa!- wykrzyknął do swojego odbicia. Stefan był eksperymentatorem w wielu dziedzinach i miał lustro nad kiblem. - Piękna podróż, Stefan! - powiedział po chwili do swojego odbicia. Przyglądał się chwilę rozszerzonej źrenicy... - To do następnego razu, Stefan. - powiedziało odbicie - Dbaj o siebie.
...
W tym czasie wieść o losach Stefana roznosiła się w piorunującym tempie. Dość spory komitet organizacyjny potencjalnych przybocznych i osób o ogólnie pojętej mentalności kleru kłócił się właśnie o kolor turbana jaki ma nosić guru Stefan, bo takim tytułem już go oficjalnie tytułowano.
... ( Tu następuje scena, w której zapisujący te słowa rozgląda się po ogrodzie, stuka z lekka fajeczką o kamienny schodek, na którym siedzi, wzdycha, uśmiecha się, zatrzymuje wzrok na nieodgadnionym fragmencie zieleni, po czym wraca do pisania)
A Stefan był coraz większy. Czuł wyraźnie, że wyrasta poza swoje ciało, choć jeszcze nie tak dawno był tylko ciałem. Nawet nie podejrzewał, że to wszystko zabrnie tak daleko. - Do czego to doszło! - zamruczał pod nosem. Zaczęło się tak niewinnie. Z czystej ciekawości. Opowiadali mu, że w Indiach mu jakiś wywar podali i lewitował, ale on niczego nie pamiętał. Jakby stracił przytomność albo wyparł z pamięci to, czego doświadczył. Później wrócił do peerelu i te sprawy nikogo nie obchodziły...
|