Killashandra Ree pisze:
Plizzz,j a jestem zainteresowana.
1) Udajemy się do jakiego stosownego sklepu, może być w niedzielę (gdy otwarte) i kupujemy to:
fi obojętne może być 65 albo nieco więcej, (nie! sto, czy więcej, na miłość boską!) z owym flakiem (osłonka białkowa) postępujemy jak każe instrukcja.
2) Farsz czyli nadzienie robimy jak tu opisywano lub dowolnie inaczej zgodnie z zasadami peklowania mięsa.
(Jestem zwolennikiem krojenia mięsa
nigdy nie mielę! ale to moja fanaberia, uważam że tak jest.
smaczniej i konsystencja lepsza)
3) Po zapeklowaniu, napychamy osłonkę białkową ubijając wsad, stosując dowolną dostępną technikę może być łyżka lub prasa co tam kto ma, dokładnie tak by nie pozostawić powietrza. Po zawiązaniu bardzo dokładnym, wykluwamy igłą pozostałości powietrza.
4) Sznurujemy,
5) Wieszamy wyrób w przewiewnym chłodnym miejscu celem osadzenia.
6) Wędzimy ( ten punkt pomijamy) (tym razem)
7) Parzymy w temperaturze góra 75 stopni! więcej nie wolno! bo pęknie flak a jeśli nawet nie pęknie mięso będzie poprzypominało w smaku wióry w galarecie!
Temperaturę wody da się kontrolować termometrem, czas parzenia do osiągnięcia wewnątrz wyrobu o średnicy ok 70 mm 70 stopni to ok godzina, czasem krócej, do opanowania termometrem.
Wbitym w środek jednej z kiełbasek termometru wbitego nie należy wyciągać aż do ostudzenia. (Tak, dwa termometry, do wody i do mięsa,
tak, to apteka!)
Po ostudzeniu, do lodówki i po paru godzinach kroimy wyrób jak biały człowiek nie babrząc się w galarecie.
Zwracam uwagę na punkt szósty, można wędzić a nawet jest to wskazane.