forum.nie.com.pl

Nie pierdol.
Ty mi lepiej napisz czy wędzoną mokry bukiem padlinę mogę jeść?
Szynka i schab jako tako, ale cienki boczek i polędwiczka wyszły lekutko kwaśne. Po parzeniu ten kwasek jeszcze czuć, ale po suszeniu już nie.
Żreć, czy wypierdolić, bo się zatruję jakąś mieszanką mokrego dymu i peklosoli?

Ja się z Ciebie śmieję ?! - ja! - kurwa......?!
Ja się nigdy z nikogo nie smieję.....nawet jak się przewróci to się nie śmieję......
Ale ja mam dla Ciebie, Cweter, - dobrą radę:
Pomimo tej chęci skopania mnie...( bogu ducha winnego.....)
Ty wklep w wyszukiwarkę "Wędzarnicza Brać"!
Tak się zbierają takie rozmaite oszolomy, które w zęby kłują wędliny z supermarketów.
I oni tam wymyślają rozmaite patenta na przyprawianie rogów, _ tfu! - mięs w celu wędzenia tych że.
Na poważnie zasię: - sporo tam ciekawych przepisów oraz rozmaitych pomysłów ktorymi się na forum dzielą.
Polecam.

A trza było czytać gdy pisałem, niczym się nie zatrujesz a na przyszłość, wędlina ma być sucha i ciepła przed początkiem dymienia.
Nie może wilgotnieć w trakcie wędzenia bo wtedy jest kwaśna

Wypierdol!
Najlepiej do kartonika, po czym zaadresuj na mój adres i wypierdol na pocztę.
Jeszcze nikt się nie struł wędzonką. Chyba, że wpierdolił jej 5 kilogramów na raz.
Napiszę Ci, jak smakowała. Jeno ją ździebko podsuszę.............co za tłumoki.....wędzonkę będą wypierdalać......

I się - kurwa, - zapisz do tych wędzonych braci..........ja Ci radzę.

https://www.facebook.com/groups/wedzarn ... c/members/

Jestem członkiem.
Nie mylić z chujem.

To Ty nas o wędzenie wypytujesz ?!
Zara tam zamieszczę, kogo oni do bractwa przyjmują........
Ale będzie obora.......

Czytałem Panty, ale kupiłem chujowe drewno. Dodatkowo jeszcze trzymałem je w działkowym domku, a tam mi jeszcze wchłonęło trochę wilgoci. Lato tego roku nie dopisało. Non stop lało. Ciąg nieprzewidywalnych zdarzeń.
Ale uczę się, wyciągam wnioski, czytam.
Jeszcze podbiję ten kraj smakiem babcinych wyrobów.

Fakt, lata było z tydzień, więcej nie zauważyłem

Proluś? Masz tu suszoną kurzynę bez wedzenia- dojrzewającą. Nazywa sie BASTURMA

https://www.youtube.com/watch?v=rGqdhOJbURM



(oryginalna ormiańska jest z wołowiny, żeby sie zaraz jakieś chuje nie wymądrzały)

Basturma z kurczaka to jak bezkofeinowa kawa. Ani smaku ani koloru ani radochy. To już lepiej zrobić z kaczki lub gęsi
A ja dalej z udkami walczę
druga partia słoiczyny się marnuje. 3,5 kila udków wyfiletowanych i pokrojonych w kawałki ( dowolne i różnej wielkości), do tego dwie łyżeczki ziaren kolendry i opakowanie czarnego pieprzu ( ubitych w moździerzu), trzy łyżeczki słodkiej wędzonej papryki, dwa strączki świeżej ostrej chili (takie po 5cm długie i posiekane drobno razem z nasionkami) i dwie garście suszu z warzyw ( ja dałem własnej roboty ale można sypnąć takich kupnych, tylko trzeba je pierw zmielić na proszek w młynku do kawy) no i oczywiście dwie główki ( tak główki , dwie bo małe) czosnku. Dosolić do smaku i do lodówki. Do jutra się przegryzie i trafi do słoików w towarzystwie cebulek dymek ( pokrojona na ćwiartki dymka na słoik. Potem tylko zawekować i ostudzić

_________________
Lubię ludzi tak, jak herbatę.
W torbie i w gorącej wodzie.