Przereklamowany, monumentalny gmach. Wiesz, ja mam jazdy (haha pewnie to żadna nowość), na miejsca w których mogę poczuć historię. Dosłownie wygląda to tak, że dajmy na to dotykam muru jakiegoś zamczyska, zamykam oczy i przenoszę się w czasie.
Wyobrażam sobie wtedy królów, słyszę muzykę plynącą z balowej sali i doznaję czegoś na kształt uniesienia. Generalnie nieszkodliwy pierdolec.
Z naszych rodzimych miejsc kultu, poza ogólnie znanymi każdemu Polakowi, jeśli miałabym gdzieś zabłądzić, to Klasztor Księgi Henrykowskiej( byłam i mnie zatchło) no i Opactwo Cystersów w Lubiążu, tego jeszcze nie zdążyłam odwiedzić.
Miejsca mają duszę, przebogatą historię, skrywają niejedną tajemnicę.. Do tego małe, niepozorne kościółki na zadupiach, bogate w polichromie i inne często niebagatelnej wartości cudeńka.
Choć i tak największe skarby, to te jeszcze nie odkryte. Często w dziwnych, mrocznych i nieodwiedzanych przez nikogo miejscach. Nie dość, że możesz zmumifikowanego Szkopa wykopać, to jeszcze straszy, no i musisz uważać, żeby ci coś na głowę nie spadło. Adrenalinka buzuje