stary praktyk pisze:
A czy ja napisałem, ze nasze prawo jest w porządku ?!
Ale tu nie o to chodzi, - ty się obronisz. Ale zwierzak już nie.
Poza tym; - prawdopodobnie ten kot z tymi ludźmi mieszkał więc miał prawo im zaufać.
W większości tego typu przypadków, ofiarą ludzkiego sadyzmu padają zwierzęta które swojemu oprawcy ufały. I to jest w tym wszystkim największym skurwysyństwem.
Bo spróbuj zrobić krzywdę kotu dzikiemu....... się - kurwa, - nie pozbierasz.
Czy dzikiemu/zdziczałemu psu........chociażby.
Ludzie jednak to ................ech!
Drogi Stary Druhu - ja też się zastanawiam, kiedy to sędzia stanie na wysokości zadania i będzie bezwzględny dla oprawców zwierząt. Otóż leży to w mentalności narodu - tak myślę. Pomimo że żeśmy somśmy podobno naród bogobojny i braci mniejszych swoich szanować bóg nam nakazał, to tego nie robimy. I chciałbyś aby sędzia też obatel pochodzący z tego bogobojnego narodu postępował inaczej?
A druga sprawa to nasze prawo w tym względzie jest mało surowe. A to też wynika z tego, że zwierzę dla nas to jakby przedmiot. Nie czujemy potrzeby powiesić za jaja oprawcę zwierzaka. A może trzeba? Bardziej prawem chronimy jakiś "święty" obrazek, posążek maryjny w kościole, pomnik dżejapitu lub LK na skwerze, niźli życie psa czy kota. To co chcieć wtedy od sadów? Chociażby i nawet maksymalny wyrok takiemu zasądzili, i co? Dzisiejsza rzeczywistość prawna jeżeli chodzi o ochronę zwierząt w tym kraju to fikcja. Jesteśmy chyba ostatnim krajem w Europie albo jednym z ostatnich gdzie psa wolno trzymać przy budzie na metrowym łańcuchu, bez względu na pogodę.