Killashandra Ree pisze:
Zadrzewienie śródpolne usuwa się też w celu ochrony upraw przed szkodnikami,Praktyku. Ale zajęcy żal.......
Możesz przybliżyć temat ?!
Jakiż to szkodnik lęgnie się w owych "śródpolnych zaroślach ?!
Ja tam wiem, że w tych krzokach rozmnażał się zając, bażant ( jedyny ptak zjadający stonkę ) oraz kuropatwa.
Zapobiegały te zakrzaczenia/zadrzewienia - jak Betonka zauważyła, - erozji gleby zapobiegając wywiewaniu gleby przez wiatry. Dawały również cień drobnej ale i grubszej zwierzynie polnej i leśnej.
Znaczy, nawet, jeśli się w tych krzakach jakiś pająk ulęgł, - więcej z tego było pożytku aniżeli szkody.
Ale to tylko moja opinia i nikt z nią zgadzać się nie musi.
Ten sam problem dotyczy melioracji wszelkich strumieni czy rzeczek. Polska jest krajem z potężnym deficytem wody a tym czasem durnie prostują wszelkie wodne cieki bo ludziom chałupy zalewa. A wystarczyło by zabronić budowy w terenach zalewowych i problem rozwiązany. Jak we Francji. Tam, jak ktoś chce się wybudować na miejscu uznanym za polder zalewowy, - podpisuje papier, że jak by co, nie będzie sobie rościł pretensji. I chwatit.
Tym czasem u nas wyprostowano rzeki i zdziwienie, że jak w Sudetach spadnie parę litrów wody to we Wrocławiu po godzinie maja powódź. Ale las w Sudetach wycięto, resztę wykończył worek turoszowski wraz z kopalniami/elektrociepłowniami Niemiec i Czech i efekt mamy.
W Częstochowie płyną trzy rzeczki przez centrum miasta. Pamiętam ryby jakie w nich występowały.
A i wykapać się mozna było bo dołki "na chłopa " były.
Jakis kurwa geniusz wszystko wyprostował, zadrzewienie nadbrzeżne wycięto, i dziś wody w rzekach po kostki
( brak osłony przed słońcem przyspiesza parowanie) - woda gorąca więc i życie zamarło o kąpieli nie ma co marzyć bo płytko. Za to opon i starych lodówek sporo.
Kogo my do tego rządzenia wybieramy........naprawdę nie rozumiem.