barycki pisze:
Kupiłem sobie kiedyś spadochron ze zmienną geometrią do ciągania za motorówką. Zmienna geometria powoduje, że bardzo szybko wzbija się w górę, linka osiąga kąt nawet do 80 stopni. Miałem dwie linki po 300 metrów, co po złączeniu pozwalało latać na wysokości 500 metrów. Niestety, na jeziorach nie da się latać, trudno znaleźć kawałek gołego brzegu, akurat z wiatrem wiejącym z czoła, a tylko troszkę ze skosu i dupa zimna, nie można wystartować. Na szczęście na poligonie w Orzyszu jest rezerwowe trawiaste lotnisko, czyli łąka o średnicy dwóch kilometrów i tam był mój raj do latania tym latadełkiem. Tam też zrobiłem moją pierwszą próbę zaraz po zakupie. Wystartowałem spod lasu, aby mieć całe dwa kilometry lotu. Linka do auta i hajda w górę, a na dwustu metrach, jak nie pzgnie wiatrem, auto stoi, taka siła i podnosi tył samochodu na pół metra w górę, płótno strzela jak karabin, na dole pięciu chłopa próbuje mnie ściągnąć niżej, wiatr szarpie i linka pali dłonie, a ja mam dylemat, jak się odepnę, to zwieje mnie na las i co, nowy spadochron pójdzie w pizdu, prawdziwy pilot nie może tak lekkomyślnie ryzykować sprzętem, ale jak się nie wypnę, to za chwilę wiatr rozerwie spadochron i runę na ziemię z dwustu pięćdziesięciu metrów. I co tu robić? Oto jest pytanie. Niestety, cóżby to było za życie, bez spadochronu i chytrość moja zwyciężyła, zaryzykowałem i pozostałem na górze. Tymczasem na dole opracowano nową technologie ściągnięcia mnie na dół, deptali w pięciu linę i kładli się na nią, i tak po kawałeczku ściągnęli mnie do strefy bezwietrznej, a wtedy spadochron delikatnie opadł ze mną na ziemię. I co tu dalej robić, spadochron jest i co, nie latać, toż ludziom odważymy nawet coś takiego nie przystoi. I lataliśmy, tylko start przesunęliśmy o 500 metrów od lasu, aby można było się wypiąć i nie wylądować w lesie. Jednak przy następnych lotach, już nie było w górze takiego wiatru. Na drugi dzień zadzwoniłem do firmy od której kupiłem spadochron i opowiedziałem, co mnie spotkało, a tam perfidne bydle mówi mi, że niepotrzebnie się bałem, bo wszystko jest tak wyliczone, że pęknie linka holownicza, a nie spadochron i tak przez bydlaka, cale moje bohaterstwo okazało się funta kłaków warte.
Adam Barycki
Barycki się wypiął.
- Przez sen!
A potem się obudził...