anioł tasmański pisze:
ksionc pisze:
A cycki i bober to chuj?
Zgadzam się z Wezyrem, że cycki i bober to nie chuj.
Prawda, że cunne są takie boberki? A szczególnie takie maluchy. Często mając kontakt z naturą podczas wypadów na ryby widuję nad wodą takowe cudeńka.
Razu jednego miałem takie zdarzenie, może nie z boberkiem ale z polna myszką.
Siedzę sobie cichuśko, wędziska sprawione i zarzucone, słoneczko nieśmiało wstaje jeszcze zaspane i ziewa nad horyzontem, a do moich józwóf(takie gumiano filcowe obuwie na rosę poranną) zbliża sie cichuśko polna myszka. Przepiękna ruda tłusta na grzbiecie ciemny pas. Włazi mi na but, wspina się po nim, a że w pobliżu stało wiadereczko z zanęta smaczną dla rybek ona hyc i do wiaderka. I tam sobie urzęduje zajadając. Zajada, zajada dłuższą chwilę, a ja podziwiam, a że wiaderko wysokie myślę sobie nie wyjdzie sama. Więc Boruch dobry człowiek postanowił pomóc i wkłada łapę do wiaderka. A myszka co? Myszka jeb Borucha w paluch użarła wskoczyła na mankiet kurteczki Borucha, hyc na ziemię i zniknęła w odmętach tataraku.
Taka to była historia. Napaś taka udziel pomocy a ona jeszcze ci się odwdzięczy. A ujebała mocno, że ślad miałem i nawet kropelka krwi na paluchu Borucha sie pojawiła.
A jak będę miał trochę czasu to opowiem wam jak to mama łabędzianka wraz ze swą skrzydlatą rodziną Borucha po brzegu jeżiorka ganiały.