forum.nie.com.pl

Forum Tygodnika Nie
Dzisiaj jest 18 kwie 2024, 8:41

Strefa czasowa UTC+1godz.




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 236 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5 ... 24  Następna
Autor Wiadomość
Post: 06 lut 2015, 23:51 
I to byłoby na tyle
Published on 06/02/2015

Po trzech latach miesięcznik lewicy „Tak Po prostu” przeszedł do historii.

Dziękuję wszystkim publicystom i współpracownikom pisma. Redagować z nimi gazetę, to była przyjemność zawodowa i ogromna satysfakcja osobista. Chyba nie musimy się wstydzić, tego, co udało nam się zrobić.

Niestety sponsor nie mógł już dłużej samotnie ponosić kosztów naszego istnienia. I tak długo wytrzymał, jak na niego. Chwaleni przez wielu, niewielu mieliśmy zwolenników, którzy raz w miesiącu gotowi byliby ponieść wydatek w wysokości trzech złotych. Znacznie łatwiej wyrzekać, że „lewica dopuściła do tego, że nie ma żadnego swojego pisma”. No, nie ma.

Wypadałoby na koniec powiedzieć: – Do zobaczenia w lepszej przyszłości… Niestety w moim wieku już nie snuje się tak dalekosiężnych planów.

Marek Barański
http://www.takpoprostu.pl/i-to-byloby-na-tyle/


Na górę
  
 
Post: 07 lut 2015, 1:11 
Bardzo lubiłam teksty Barańskiego i będzie mi ich brakowało. Szkoda, że większość Polaków ma wyłączone samodzielne myślenie. Poddają się bezwolnie narzuconym przez ludzi z tytułami i będących na stanowiskach, poglądom, opiniom i bezkrytycznie przyjmują (bez gruntownego sprawdzenia) jako te jedynie prawdziwe, uzasadnione, nie do zbicia.
Skrytykowanie pani prof (X.Y.) klasyfikuje adwersarza jako "nieprzystosowanego". Ludzie dobrowolnie i bez walki oddają głos "przewodnikom". Jak stado bezmyślnych baranów uważają, że jeśli to mówi lub pisze znany z nazwiska dziennikarz, to to musi być bezapelacyjnie objawiona prawda z którą NIKT nie powinien dyskutować. A ja mam w dupie daleko tytuły, pozycje, stanowiska propagatorów własnych myśli i opinii. Myślę więc jestem, to jest moja wolność i nie pozwolę sobie jej odebrać. Nie pozwolę swojej myśli zepchnąć na margines i nie zamierzam by wywrzeć na kimś wrażenie i wymusić posłuch, machać dyplomami. Ja nikogo nie mam ochoty przekonywać do swoich poglądów. Wymagam jedynie by strona przeciwna samodzielnie, bez "naukowych słupów" ustalała czego chce i w co wierzy.
Jednocześnie, nie pozwolę, by "naukowe słupy" pospołu ze swoją bezmyślną szarańczą, zmuszały mnie do przyjęcia poglądu z którym mając podstawy i kontrargumenty, się zwyczajnie nie zgadzam.
Masz rację. W Polsce już nie ma lewicy i nie ma na nią miejsca.


Na górę
  
 
Post: 20 lut 2015, 1:26 
czwartek 19 luty 2015 18:35
„Z DNA” ‒ JEDNO MIASTO, JEDNA ULICA
Piotr Jastrzębski

Obrazek
Mówicie o nas żule, pijane lumpy. Tak, pijemy, ćpamy, ale tylko w ten sposób choć na chwilę udaje nam się zapomnieć, wyrwać z tego koszmaru.

Gdy tylko noc zamienia się w dzień, na ulice miast wychodzą duchy. Ludzie cienie. Zbieracze butelek, puszek, petów i złomu. Dla większości niewidzialni. Jedno miasto, jedna ulica. Dla jednych Europa, dla innych trzeci świat. Nawet nie zauważacie, że za każdym razem któregoś z nas brakuje.

Żyjemy obok siebie, a w zupełnie innych światach. Wy podziwiacie odnowione kamienice, eleganckie sklepy, europejski szyk. My psujemy Wam ten obraz, więc już nas nie zauważacie. Ale my jesteśmy. Patrzymy na Was z zazdrością. Nie widzimy ładnych elewacji, z perspektywy głodu wszystko jest szare. Wy mieszkacie w schludnych mieszkaniach. My walczymy z robakami. Wy pędzicie w swoich autach, a my zastanawiamy się, ile pieniędzy macie w portfelach. Niby ten sam chodnik, ta sama ulica. A jak inaczej wygląda w zależności od tego, kto na nią patrzy.

Wy chodzicie, my przemykamy. Unikając wierzycieli, policjantów i wszelakich służb. Pokornie schodzimy z drogi każdemu, bo każdy może nam naubliżać, opluć, kopnąć, a przejeżdżający patrol jeszcze przyzna mu rację. Wy marzycie o egzotycznych wakacjach, my o tym by zasnąć i się nie obudzić.

A tak niewiele trzeba, żeby to zmienić. Niektórym się udaje. Najczęściej na sznurku.

Zwykle tuż przed świtem. Gdy dopadnie demon świadomości. Świadomości stoczenia walki z kolejnym dniem. W głowie toczy się wojna dwóch strachów: strachu przed śmiercią i przed dalszym życiem.

Jak to wygląda? Myśl dojrzewa powoli, drenuje świadomość jak robak. Śmierć nędzarza to jedynie koniec udręki, tak właśnie myślimy. Dlaczego więc jeszcze żyjemy? Trzyma złudna nadzieja, że może dziś coś się wreszcie wydarzy. Że może stanie się cud, że los się odmieni. Czasami hamulcem jest rodzina, nieważne, że gdzieś daleko, ale pod sznurkiem mamy bliskich przed oczami. Czasami strach przed nieodwracalnym. Kilka godzin wahania, nerwowego palenia papierosów. Chodzenia z kąta w kąt. Aż pojawią się pierwsze promienie słońca. I już wiadomo, że czas minął. Że dzisiaj jeszcze nie. Pewnego dnia jednak ten świt nie nadejdzie.

Mówicie o nas żule, pijane lumpy. Tak, pijemy, ćpamy, ale tylko w ten sposób choć na chwilę udaje nam się zapomnieć, wyrwać z tego koszmaru. Przez chwilę nie czujemy się robakami. Wbrew stereotypowym opiniom, często nałóg jest skutkiem, nie przyczyną. To odrobina słońca, zapomnienia. Dla nas – odpoczynek od życia. I często, nawet bardzo często, właśnie to ratuje nas przed samobójstwem. Dno jest koszmarem, ale dno na trzeźwo jest koszmarem nie do opisania. Dlatego codziennie rano któregoś z nas brakuje na ulicy. Ale Wy i tak tego nie widzicie.

Kilka dni temu los rzucił mnie do Bydgoszczy. Dworzec główny w remoncie, labirynt korytarzy, przejść i prowizoryczna hala główna. Tablica ogłoszeń, a tu proszę niespodzianka. Ogłoszenie Ośrodka Pomocy Społecznej z informacją o punktach wydawania bezpłatnych posiłków. Czytelnie oznaczone te, w których wymagają zaświadczenia z ośrodka i te gdzie karmią nie pytając o nic.

Duchom w Bydgoszczy jest trochę lepiej – pomyślałem.


Na górę
  
 
Post: 21 lut 2015, 14:20 
www.strajk.eu - Publicystyka -

piątek 20 luty 2015 07:38
SĄSIEDZI – ZANIM BĘDZIE ZA PÓŹNO

Piotr Jastrzębski
Je suis Cygan.

„Wjedziemy tam i rozpierdolimy brudasów”, „ Wreszcie trzeba zrobić porządek z darmozjadami!”; „Zbieramy ludzi na autokar do Puław dopierdolić brudasom cyganom”... – takiej treści wpisy pojawiły się na forach społecznościowych. Najdelikatniejszy wpis dotyczył zmiany ulicy. Tak, w Puławach Cyganie mieszkają na ulicy Romów i już to wielu się nie podoba. Nawet nazwa kuje w oczy.

Skąd się to wzięło? Akcje rozpoczął jeden z puławskich radnych. Oskarżając Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej o bezzasadne wydanie 2 milionów złotych na aktywizację zawodową Romów. Stwierdził on również, że pomimo wydania tak dużej kwoty, żaden z Romów nie podjął pracy. Jak to trafia do wyobraźni, te dwa miliony.

Temat podchwyciły lokalne media, opierając się jedynie na słowach radnego. Od siebie dorzuciły kilka innych przekłamań – jak choćby takie, że to uszczupliło budżet miasta. Błąd, pieniądze zostały pozyskane ze środków Unii Europejskiej i program nie dotyczył tylko Romów. Przywykłem już, że piszący chwytliwe i nośne teksty autorzy lokalnych mediów nawet nie otarli się o jakąkolwiek szkołę dziennikarską, warsztatu uczyli się u szewca, a o prawie prasowym słyszeli w telewizji. Gdyby w każdej z tych redakcji znalazł się chociaż jeden zawodowy dziennikarz – wiedzieliby o artykule prawa prasowego mówiącym o zachowaniu szczególnej staranności i rzetelności przy zbieraniu materiałów. Pomijając już podstawową zasadę potwierdzania informacji w przynajmniej dwóch źródłach, odpowiedzialności komunikacji medialnej itp.

Tak na marginesie Cyganie – ci, których znam tak właśnie chcą by ich nazywać – nie pozostaną sami. My też się zebraliśmy. Ekipa czeka, też mamy ręce i narzędzia. Jak trzeba będzie, to staniemy z nimi ramię w ramię. Więc lepiej się zastanówcie. Wśród nas też nie brakuje kozaków. Chcecie sprawdzić?

Je suis Cygan.



Oświadczenie Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Puławach

Z niepokojem obserwujemy ostatnie doniesienia prasowe i internetowe dotyczące puławskich Romów. Relacje polsko-romskie od lat cechują się dużym napięciem. Dodatkowe ich podsycanie poprzez publikowanie niesprawdzonych i w dużej części nieprawdziwych "rewelacji" jest niczym innym jak próbą szukania taniej sensacji. Oparta na nieprawdziwych informacjach nagonka medialna może wymknąć się spod kontroli i w efekcie zamiast przynieść rozgłos radnym, doprowadzi do zamieszek na tle etnicznym. Posługiwanie się nieprawdziwymi, ale trafiającymi do wyobraźni argumentami finansowymi jest niczym innym jak antyromską nagonką.

Tytuły „2 miliony złotych wydaliśmy już z kasy miasta na tzw. program aktywności lokalnej” oraz informacje o tym, że „program aktywności lokalnej skierowany jest do społeczności romskiej” są nieprawdziwe.

Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej faktycznie od 2008 roku realizuje projekt systemowy „Aktywni-niezależni” którego celem jest integracja społeczna i zawodowa mieszkańców miasta korzystających z pomocy społecznej. Środki na ten cel pozyskiwane są jednak z Unii Europejskiej. Nie uszczuplają kasy miasta – jak sugerują niektóre publikacje. Projekt „Aktywni-niezależni” realizowany od 2008 roku i prowadzone od 2011 roku programy Aktywności Lokalnej – a szczególnie organizowane w społecznościach debaty środowiskowe – przyczyniły się jednak do zdiagnozowania narastającego konfliktu pomiędzy społecznością polską i romską. Dokonanie tej diagnozy pozwala na zaplanowanie działań wobec społeczności polsko -romskiej.

Miejski Ośrodek Społecznej, działając na podstawie ustawy o pomocy społecznej, wspomaga wszystkie osoby, które znajdują się w trudnej sytuacji życiowej i własnym staraniem nie są w stanie się z niej wydźwignąć. Dzielenie klientów ośrodka na osoby pochodzenia polskiego i romskiego nie spowoduje oczekiwanej przez wszystkich integracji. Z trwogą obserwujemy, że w XXI wieku, w środku Europy, nadal można robić karierę polityczną na bazie podsycania nienawiści etnicznych. Ostatnio takie właśnie nieodpowiedzialne, ale jakże nośne, wystąpienia polityków doprowadziły do wojny domowej w byłej Jugosławii. Obecne działania podjęte przez radnych oraz publikowane i udostępniane przez media w konsekwencji powodują narastanie konfliktu.

Wszystkie informacje o Projekcie systemowym są jawne i wymagają jedynie odnalezienia ich na stronie mops.pulawy.pl, lub wykonania telefonu do osób zajmujących się realizowanymi projektami.


Na górę
  
 
Post: 21 lut 2015, 15:08 
Komentujcie teksty tego autora na stronie http://strajk.eu/index.php?article=790
lub na Facebook https://www.facebook.com/profile.php?id ... 30&fref=ts
Nie musicie się z nim zgadzać, możecie przestawiać swój pogląd na dany temat ale piszcie co wam po przeczytaniu "w sercu gra" bez wpływów politycznej poprawności czy opinii ludzi którzy was otaczają.
To muszą być wasze opinie, prawdziwe, tak jak autor przedstawia czytelnikowi prawdziwy obraz otaczającej go rzeczywistości. Warto go wspomóc komentarzem, zasługuje na to bardziej niż Urban, Michnik czy Olejnik którymi się tak podniecacie.


Na górę
  
 
Post: 21 lut 2015, 17:54 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02 wrz 2014, 17:09
Posty: 7784
Lokalizacja: z czeluści piekielnych
Parafą pisze:
"zostaw, tu ci nic nie zginie, u nas nie ma zamków"


Proste, jak pierdolenie - złodziej nie kradnie u siebie. :D

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: 22 lut 2015, 7:55 
Cyganie są the best, żółtki i murzyni. Każdy odmieniec w Polsce jest wartościowy.

Obrazek


Na górę
  
 
Post: 23 lut 2015, 19:22 
www.Strajk.eu - Publicystyka -

poniedziałek 23 luty 2015 17:10
STWÓRZMY V RZECZPOSPOLITĄ LUDOWĄ
Obrazek


Weronika Książek
O problemach polskiej lewicy w przededniu wyborów strajk.eu rozmawia z Piotrem Gadzinowskim, publicystą i byłym posłem Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

Ćwierć wieku po przełomie myślisz sobie: o „take Polske” walczyliśmy?

Nie „o take”, jak kiedyś rzekł prezydent Wałęsa. Ostatnio przepytywałem kilku polityków żyjących na przełomie Polski Ludowej i III RP. Pytałem ich, dlaczego ekipa rządząca Polską Ludową spasowała politycznie i intelektualnie. Jak przysłowiową Bastylię oddała ją bez walki. I każdy z nich powtarzał, że w 1989 nie było ekipy politycznej, która miałaby pomysł na nową Polskę. Przyjęliśmy wtedy przez aklamację, że nie ma nic lepszego niż demokracja parlamentarno-gabinetowa. Bo jest to najlepszy z wszystkich innych, najgorszych ustrojów. Potem na podobnej zasadzie wprowadzono w życie plan Balcerowicza. Elity, polityczne i medialne, przyjęły jako dogmat, że liczy się tylko gospodarka neoliberalna. Dlatego o stanie, rozwoju naszej gospodarki miały decydować niedookreślone, niebiańskie „Rynki” czczone przez media jak bóstwa. W efekcie wszelką ingerencję państwa w gospodarkę uznawano za świętokradztwo. Przez długie lata musieliśmy obserwować upadek przemysłu, PGR-ów, marnotrawienie dorobku PRL. Tak to zafundowaliśmy sobie pierwszorzędną drugorzędną gospodarkę lidera Europy Środkowo-Wschodniej.

Coś za coś: jesteśmy w Unii…

To jest nasza słodycz i przekleństwo. Dzięki obecności w Unii nasze społeczeństwo przechodzi krótki, szybki kurs nowoczesności. Dzięki unijnym pieniądzom nadrabiamy kilkusetletnie infrastrukturalne zaniedbania. Ale fundowana nam do 2020 roku znośna lekkość bytu totalnie rozleniwia intelektualnie polskie elity polityczne. Fajnie jest, bo konsumujemy na krzywy ryj, mamy ten kupon na szwedzki bufet. Konsumujemy przejadając dorobek naszych rodziców, albo zadłużając się. Konsumujemy, coraz mniej produkując. Gospodarki krajów naszej Unii słabną, a rosną w siłę gospodarki państw azjatyckich, gdzie panuje nacjonalizm gospodarczy. Chiny, Korea, Wietnam. Nam, w Unii Europejskiej, nadal wydaje się, że oni będą produkować wedle naszych technologii. My damy im intelekt, oni nam robociznę. Taki wysublimowany neokolonializm.

Będzie Majdan w Warszawie?

Jeszcze nie. Jeszcze mamy kasę z UE i miliardy euro stale przesyłane rodzinom przez młodych emigrantów. Dzięki temu mamy w Polsce duży rynek wewnętrzny, który nabija nam te 3 procent corocznego wzrostu gospodarczego. Unia jest też dla tych najbardziej wkurzonych, rewolucyjnie nastawionych jak kiedyś Dziki Zachód dla reszty Ameryki. Zawsze możesz spakować się i tam zacząć nowe życie. Ale to oferta dla wyjątkowo zdesperowanych. Obecna III Rzeczpospolita przypomina II Rzeczpospolitą po śmierci Piłsudskiego. Wtedy rządziły elity post piłsudczykowskie, teraz post solidarnościowe. Wtedy rządowe media powtarzały „byczo jest”, teraz słyszymy z ust luminarzy „jest super”. Wtedy i teraz młode pokolenie nie może awansować. Bo minęło dopiero 25 lat i wszystkie dyrektorskie posady, nawet przysłowiowej toalety miejskiej, zajmuje pokolenie zdobywców, współtwórców nowego państwa. Mamy co roku wchodzące na rynek pracy nowe generacje obywateli naszego państwa i marne oferty dla nich.

No właśnie: dlaczego Polska nie ma nic do zaoferowania młodym ludziom?

Bo państwo polskie wyrzekło się polityki przemysłowej. Nie inwestuje w produkcję. Bo produkcja była passe, nienowoczesna. Nowoczesne miały być „usługi”. Dzięki temu absolwenci polskich uczelni mają do wyboru atrakcyjne oferty pracy w call-centrach. W latach dziewięćdziesiątych XX wieku dwudziestoparoletni Obywatel nowej III RP świeżo po stażu za granicą, mógł ekspresowo awansować na dyrektora banku. Były wtedy liczne „napoleońskie” kariery. Pojawiła się wymodlona klasa średnia. Wraz z nią strzeżone osiedla, kredyty hipoteczne. Moje pokolenie było beneficjentami transformacji. Dzisiaj nie ma miejsca dla nowych pokoleń, które kończą lepsze uczelnie i znają więcej języków obcych niż ich szefowie. Nie ma cyrkulacji na rynku pracy, nie ma tanich mieszkań. Mamy za to klasę pracodawców, przed którą każą nam klękać i całować ich po rękach, za to, że „dają nam pracę”. Za niską, przysłowiową „chińską” płacę.

Wychodzi na to, że po 25 latach odradza nam się proletariat, klasa biednych pracujących. Przecież dziś dziennikarz na umowie śmieciowej i stoczniowiec mają ze sobą wiele wspólnego…

Mają, ale nie czują, że mają! I to jest nasz i wasz problem. Niedawno popularny, dobry zresztą dziennikarz Filip Chajzer powiedział górnikom: „Wy to macie dobrze, nie wiecie jak to jest zapieprzać w korporacji”. W Polsce nie ma więzi pracowniczej. Poczucia wspólnoty. Bo związki zawodowe ostały się tylko w przedsiębiorstwach państwowych i samorządowych. A media bezmyślnie powtarzają, że związki zawodowe to wrzód na ciele zdrowych przedsiębiorstw.

Będę się trzymać swojej wersji: Polska strajkuje, kolejne grupy wychodzą na ulice, wychodzą po swoje…

Związki zawodowe wiedzą, że nadchodzi pora sucha. Od przyszłego roku będą cztery lata bez wyborów. Każdy nowo wybrany rząd będzie mógł im wtedy pokazać swój serdeczny palec. Przez co najmniej dwa lata. Ten rok, to ostatni rok, kiedy możemy zyskać coś dla naszych pracowników, coś wyrwać. Rządzący boją się protestów, bo obniżą im słupki poparcia. Teraz króluje postpolityka.

To kogo reprezentują partie?

Partie to przedsiębiorstwa zajmujące się wygraniem wyborów. Bo dobry wynik wyborczy to większa dotacja finansowa z budżetu państwa. Polski polityk budzi się rano z myślą: „Czy będę dzisiaj w mediach?” Bo każdy z nich uważa, że wynik wyborczy jest pochodną częstotliwości pojawiania się tam. Tymczasem rośnie liczba obywateli naszego kraju, którzy już nie oglądają redaktorów Lisa i Olejnik, nie kupują „Gazety Wyborczej”, ani nawet „Faktu”. Żyją poza establishmentowym obiegiem medialnym. Być może zagłosują oni teraz na PiS. Być może oleją wybory prezydenckie i parlamentarne. Wykluczeni często nie chodzą na wybory. Nie wiemy, kto ich zagospodaruje. Ale warto zadać pytanie; dlaczego głosująca mniejszość ma wybierać rząd decydujący o wszystkich ?

Zagospodarowanie ich to przecież sens istnienia lewicy.

Lewica nie potrafi tego zrobić. Niedawno zlikwidowano tani pociąg z Krakowa do Warszawy. Gdzie wtedy była lewica, gdzie był SLD? Protest zaczęli ludzie, którzy tą trasą jeździli. Kiedy patrzę na moich młodych kolegów z SLD, to każdy z tych pięknych młodzieńców ma pewnie doradcę od garnituru, oprawek okularów i pijaru, ale nie pamięta, kiedy ostatnio przeciw czemuś protestował. Oni marzą, by obskoczyć kolejne stacje telewizyjne, ale nie myślą w czyim interesie. SLD musi się wreszcie zastanowić kogo chce reprezentować. Program ma cudowny, tylko nie potrafi go opowiedzieć społeczeństwu. Mamroczemy o jakimś kosmicznym socjalnym państwie na wzór zachodnich socjaldemokracji. Wszyscy już zgadzamy się, że III RP się nie sprawdza się, że trzeba stworzyć alternatywę. PiS ma już swoją IV RP. Dlatego polska lewica powinna mieć swoją V RP. Swoją Polskę Ludową. Minęło 25 lat III RP. Mamy stabilny, ale już archaiczny system polityczny. Mamy wczorajszy model gospodarczy. Czas by lewica stworzyła alternatywną V RP. Ludową, socjalną.

Do tego trzeba wyjść ze studia telewizyjnego i zająć się potrzebami tych 60 procent Polaków, którzy nie chodzą na wybory.

Wiemy, że wyborów prezydenckich lewica nie wygra. Jeśli nie stworzy wspólnego komitetu w wyborach parlamentarnych to pojawi się na politycznej scenie ktoś, kto nam te 60 procent zwyczajnie sprzątnie sprzed nosa. Ci ludzie nie będą biegali po rozgłośniach radiowych i studiach telewizyjnych. Będą biegali po miasteczkach, dzielnicach, tam gdzie obecny establishment nie zagląda.

Piotr Gadzinowski od 1 marca 2015 r. dołączy do grona redakcyjnego portalu www.strajk.eu


Na górę
  
 
Post: 26 lut 2015, 14:13 
To już prawie wojna?
Piotr Gadzinowski polityk, publicysta i dziennikarz
Obrazek

To już prawie wojna?
Wysłanie „doradców” wojskowych do państwa toczącego wojnę zwykle wojny nie wygasza. Najczęściej „doradcy” eskalują konflikt. Są forpocztą angażujących się w wojnę wojsk sojuszników.

Jesienią 1954 roku prezydent USA Dwight Eisenhower zdecydował o wysłaniu do Wietnamu „kilkuset doradców wojskowych” wspieranych przez grupę pracowników CIA. Uznał, że nie należy przywiązywać się do traktatów genewskich przewidujących stworzenie, po przeprowadzeniu demokratycznych wyborów, jednego Wietnamu. Bał się, że wybory mogą wygrać popularni, nacjonalistyczni komuniści z Północy i opanują cały kraj. Dlatego stworzył doktrynę „Dwóch Wietnamów”.
Północ oddano ówczesnemu Viet - Minhowi i geopolitycznym wpływom chińsko - radzieckim. Utworzona po południowej stronie 17 równoleżnika Republika Wietnamu miała być wzorcem zachodniej demokracji w Azji Południowo - Wschodniej. Z systemem parlamentarno - gabinetowym i liberalną, wolnorynkową gospodarką.

Nad prawidłowym przebiegiem demokratyzowania Południa czuwać mieli owi „doradcy”. Dowodzeni przez pułkownika Edward Lansdalea - wsławionego pogromem niepodległościowej partyzantki na Filipinach.

Początkowo Republika Wietnamu szybko upodabniała się do zachodnich demokracji. Zachodnie media pisały o tamtejszym „cudzie gospodarczym” i „politycznych reformach”.

Rychło okazało się, że za demokratycznymi fasadami kryją się oligarchiczne rządy rodziny premiera. Amerykanie postawili na premiera Ngo Dinh Diema, bo był katolikiem i za granicą silnie deklarował swe pro zachodnie sympatie.

Ale w kraju premier, a potem prezydent Diem rządził autorytarnie. Jednego ze swych braci uczynił szefem policji i służb specjalnych, drugiego najważniejszym dostojnikiem kościoła katolickiego w Wietnamie, a trzeciego szefem kluczowej prowincji. Wietnamczycy żartowali, że z klanem premiera nie wolno zadzierać, bo wszystko co jest na ziemi, i dodatkowo w niebie, wspólnie opanowali.

Na co dzień w Republice Wietnamu nie było im do śmiechu, bo kraj opanowała korupcja. Wszelka zachodnia pomoc gospodarcza trafiała do klientów klanu prezydenta i jego braci. W efekcie pro północna, lewicowa partyzantka odnosiła coraz większe sukcesy.

Nic dziwnego, że kolejny prezydent John Kennedy zwiększał kontyngent „doradców”. W 1960 roku było ich dziewięciuset. W 1961 - trzy tysiące dwustu, w 1963 - prawie siedemnaście tysięcy.

Ponieważ skorumpowani południowo wietnamscy oligarchowie zamienili „gospodarczy cud” na coraz bardziej odczuwalny tam głód, i jeszcze dodatkowo gnębili wyznawców innych niż katolicka religii, prezydent Kennedy zgodził się na zaproponowany mu przez „doradców” wojskowy pucz w bratnim Wietnamie.

Premier Diem i jego brat - szef policji zostali otoczeni przez wietnamskie wojsko w pałacu prezydenckim. Premier zadzwonił do ambasadora USA. Usłyszał, że pan ambasador nie ma instrukcji z Waszyngtonu, ale może pomóc im w ucieczce z kraju. Dumny premier wymknął się z bratem z pałacu. Schronili się w kościele w chińskiej dzielnicy Sajgonu. Tam wytropili ich wietnamscy żołnierze i absolutnie niedemokratycznie ich zastrzelili.

Na wieść o tym Sajgon szalał z radości. Tłumy wiwatowały pod ambasadą USA. Społeczeństwo wierzyło, że teraz wojskowi zlikwidują korupcję, zapewnią przysłowiową miskę ryżu i minimum wolności. No i zniszczą tych separatystów z Północy.

Trzy miesiące później nastąpił kolejny pucz generalski. Potem następny, następny, i jeszcze następne. W Republice Wietnamu było prawie pięćdziesięciu generałów. Każdy z nich chciał porządzić sobie, nachapać się.

Prezydent John Kennedy przeżył prezydenta Ngo Dinh Diema o trzy tygodnie. Zdążył jeszcze wprowadzić doktrynę zbrojnego powstrzymywania komunizmu w Indochinach. W roku 1964 było w Wietnamie ponad 23 tysięcy, już nieudających doradców, żołnierzy, w 1965 ponad 185 tysięcy żołnierzy, w 1966 ponad 400 tysięcy, a w 1968 prawie 550 tysięcy.

Efektem takiego amerykańskiego „doradztwa” były następujące straty;

Wietnam Południowy - 196 863 zabitych i 502 tysiące rannych.

Stany Zjednoczone - 58 325 zabitych, 313 tysięcy rannych - w tym 153 311 z trwałymi uszkodzeniami ciała - i 2413 zaginionych.

Pozostałe państwa też wysyłające „doradców”, czyli Republika Korei, Filipiny, Tajlandia, Nowa Zelandia, Australia łącznie - 5225 zabitych i około 12 tysięcy rannych.

Straty ludności cywilnej Republiki Wietnamu sięgały 2 milionów zabitych.

Z armii Wietnamu Północnego i tworzonej przez nią partyzantki WietCongu zginęło około 900 tysięcy żołnierzy, spośród ludności cywilnej Demokratycznej Republiki Wietnamu zginęło 65 tysięcy osób i 250 tysięcy zostało rannych.

Historia rzecz jasna nigdy nie kseruje się. Często jednak podobne decyzje i wydarzenia wywołują podobne efekty.

Dlatego myśląc o przyszłości polskich „doradców” na Ukrainie, o polskiej polityce wschodniej warto przypominać co stało się po tym kiedy pierwsi „doradcy” już wylądowali w „demokratyzowanym” Wietnamie. Co wydarzyło się w „wyzwalanym” przez Armię Czerwoną Afganistanie, a potem równie skutecznie „demokratyzowanym” przez wojska USA i ich sojuszników.

Zastanowić się komu będzie się „doradzać”.

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/to-juz-p ... b618243a99


Na górę
  
 
Post: 01 mar 2015, 16:53 
„Z DNA” – GŁÓD, TY CHUJU!

Obrazek
Piotr Jastrzębski
Oszukać głód? Żeby to zrobić najpierw trzeba oszukać kogokolwiek.

Co można sprzedać? Przy dobrej motywacji – prawie wszystko. Najlepszą motywacją jest oczywiście głód. Każdego rodzaju. Z głodem alkoholowym i narkotykowym włącznie. Bo głód lepszego życia, to jest już fanaberia.

Stare żelazko – na złom, nowy odkurzacz – do lombardu. A drzwi od mieszkania? Też się sprzeda. Komuś, kto akurat przestał pić, a wcześniej przepił swoje. To tylko niektóre z przedmiotów jakie udało mi się pogonić podczas jednego tylko ciągu. Najmniej żałowałem drzwi. Wreszcie pozbyłem się irytującego pukania. Ziejąca dziura przestała być atrakcyjna dla potencjalnych gości. Odstraszała swoją czeluścią. Wiadomo, wśród degeneratów też jest gradacja. Ten bez drzwi przestaje być atrakcyjny. Pozbyłem się więc drzwi, a zyskałem święty spokój.

Oszukać głód? Żeby to zrobić najpierw trzeba oszukać kogokolwiek. Nie piszę was, bo oszukujemy też siebie nawzajem.

Właśnie sobie uświadomiłem, jakim zezwierzęceniem jest dno. Prowadząc dyskusję, czytając wpisy i komentarze. Zwróćcie uwagę – jak sami dajemy się pogrupować. „Podszedł do mnie bezdomny, schludny...” „Spotkałem takiego zapijaczonego na dworcu...” itp. Litość, albo pogarda. Co na jedno zresztą wychodzi.

Z drugiej strony pamiętam też nasze rozmowy. Między żulami. Też was komentujemy. Głównie w realu, ale bardzo podobnie. Różnica jest taka, że my posługujemy się jedynie pogardą. Wolni od pogardliwej litości. I cholernie nas bawi jak potem szczycąc się w swoim środowisku mówicie, że macie z nami układ, że jak nam podrzucicie parę groszy, to nic wam nie grozi.

Znam jednego właściciela małego, osiedlowego sklepiku. Codziennie daje któremuś z nas kilka złotych, czasami kilkanaście. Jest przekonany, że dzięki temu jego towar jest bezpieczny. Frajer. Jest robiony częściej niż inni. Bo wydaje mu się, że nie musi niczego pilnować.

Wykluczeni, staliśmy się nowym gatunkiem biologicznym. Nawet odruchy i niektóre zachowania przejęliśmy od wiejskich kundli. Zaszczutych przez prymitywnego chama, nazywającego siebie człowiekiem. A wiele cech – tych typowo ludzkich – bezpowrotnie utraciliśmy. Stworzyliście potwory. Tak wy, bo uwierzyliście że świat musi taki być, skoro już taki jest. Zastraszone, zalęknione płochliwe z podkulonymi ogonami. Ale to potwory. Jak tylko znajdziemy słaby punkt, bez wahania rzucimy się do gardeł. Waszych, naszych – nie ważne. Byle krew tryskała. Byle tylko się najeść, napić i zabawić. Znajome? Chleba, wina, igrzysk.

Piłem kiedyś wódkę z jednym średnim. Taka klasa. Chwalił się, że był na egzotycznych wakacjach w jednym z południowoamerykańskich krajów. Zachwycony był generalnie bardzo. Przeszkadzało mu tylko, że za ogrodzeniem hotelowego terenu gromadzili się „stadami” miejscowi nędzarze. Powinni ich jakoś odseparować – skonstatował – nie po to zapłaciłem majątek, żeby patrzeć na nędzarzy. I co dać w pysk? I tak nie będzie wiedział za co. Zabrałem więc wódkę i wyszedłem. Chociaż głód alkoholowy chuju poczujesz – pomyślałem trzaskając drzwiami. Bo on z tych co to drzwi zawsze mają – zamknięte. Głód, skurwysynu, co ty z nas zrobiłeś!
http://strajk.eu/index.php?article=862

https://www.facebook.com/profile.php?id ... 30&fref=ts

https://www.facebook.com/strajkeu?fref=ts


Na górę
  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 236 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5 ... 24  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz.


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 61 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group