Boruch pisze:
Tak więc kosić nie kosić, oto jest pytanie! Po drugie, kosiarka mi odchodzi do krainy wiecznych łowów i należałoby się zakup nowej. A ja zastanawiam się, a może do końca roku wytrzyma? Kupić, nie kupić. I tak siedzę i myślę, bo wkurwia mnie wydatek. Jakby nie było ważniejszych spraw.
Kurna, Boruchu !
Mieliśmy z mężem, co do koszenia dziś to samo.
Spalina wysiadła, potem wsiadła, potem wysiadła i w końcu wsiadła, tylko nie wiem, na ile.Wygrzebaliśmy z czeluści elektryczną, ale to już antyk, jeśli chodzi o szybkość, zasięg koszenia
i te kable, które trzeba za sobą ciągnąć. Spalinę odstawiliśmy na bok.
Elektriczka niemrawo spełniała nasze marzenia, co do koszenia, ale kiedyś, dawno temu dawała radę.
Spalinka odpoczywała. Ja przycinałam, co tylko możliwe przy koszeniu, żywopłot, upadłe kwiaty,
niektóre krzewy.Mąż kosi elektriczką. Ja, po przycięciu wszelkich możliwych rzeczy do przycięcia,
chciałam zobaczyć, czy spalina zaskoczy ? Zaskoczyła, tym bardziej mnie. To, co mąż wykosił
elektriczką, ja resztę spaliną pokonałam w kwadrans, jeszcze kazałam mu się wynosić, żeby mi nie przeszkadzał.
Wniosek ! Kupujemy nową spalinę.Ta nam służyła 8 lat i starczy.
Tym bardziej, że teraz wszystkie rzeczy są robione, jako jednorazówki, czyli do pierwszego zepsucia.
Elektryczne koszenie jest najdroższe, można sobie pomyśleć o rachunkach za prąd.
Ja już myślę o dzisiejszym, częściowym koszeniu kosiarką elektryczną.