Kozy lubię ale za coś innego. To sympatyczne zwierzaki. Choć jak pamiętam, kiedy byłem dzieckiem koza sąsiadki wzięła mnie na rogi i walnęła o glebę. Poza tym maja sympatyczne pyski. Mleka nienawidzę i kiedy skończył się okres dziecięcy, co mi mama wciskała prawie na siłę - nie pije. Żadnych zupek mlecznych, owsianek nie toleruję. Pamiętam jak brzydził mnie smak mleka prosto z udoju, jeszcze ciepłe, kiedy na wsi moja babcia podtykała mi w kubeczku. Ten obrzydliwy smak pamiętam do dziś. Tfu. Wybaczcie, może kogoś to dziwić, ale tak mam. Podziwiam tych co mleko lubią i piją. Mleko toleruję ale tylko przetworzone. Serek, jogurcik, kefirek, twarożek, maślaneczka. Właśnie mam zakupiony świeży karton maślanki mrągowskiej. Po sutym obiadku zapiję to maślanką. Tak lubię. Musi być z lodówki, dobrze schłodzona.
ps.
I bym zapomniał. Jeszcze zsiadłe lubię. Ale dziś już takiego nie ma jak za PRLu. Kupował człek butelkę stawiał w temperaturze pokojowej i za jeden dzień miał wspaniałe zsiadłe. Potem do lodówki i można było pić. Na kaca było dobre bo kwaskowe. Ale takie zsiadłe też można zaliczyć do przetworzonych.
To tyle co mam do powiedzenia na temat mleka. Nie ma znaczenia czy to krowie, kozie, kobyle czy inne tam jakieś, surowego nie cierpię.