AGAFIA pisze:
Kupa roboty przy warzywniaku jest. Co roku mam zakładać, a potem mi się nie chce.
Cytuj:
Mieliśmy z MM lecieć na Kretę, ale jak pomyślę ( bo znam) , że tam w słońcu może być do 50 stopni, t chyba wybierzemy Norwegię
A do Lichenia nie łaska?
Do Austrii jedźcie. Hallstatt. Nie widziałam równie urokliwego miasteczka.
https://www.austria.info/pl/aktywnosci/ ... zkammergutTrochę jest roboty przy warzywniaku. A ile fkurwu przy tym, bo a to chwasty, a to robactwo, a to susza, a to za mokro, a to za zimno, itd, itp, etc. Niemniej robię to ale nie wiem po co. Bo przecież nie dla zysku. Rok w rok usiłuję wyhodować własne sadzonki pomidorów. Niestety od trzech lat niewiele mi z tego wychodzi pomimo, jak mi się wydaje przestrzegania pewnych zasad, które owa roślina wymaga. W tym roku np z 40 nasadzonych w doniczki, do wysadzenia w grunt nadawało się raptem 13. Ale był wkurw! Powiedziałem koniec z własnym chowem. Ale za rok co będzie, nie wiem.
Resztę musiałem dokupić po 2,50 za sztukę. Po prostu lubię bawić się w warzywka. Moja lepsza połowa bawi się z kwiatkami, krzewami i drzewkami ozdobnymi.
Głównie chodzi o zajęcie na emeryturce. Żeby człowiek nie zgnuśniał i nie skapuciał do reszty. A jak się cóś uda to przyjemność jest ogromna iść do ogródka i skubnąć szczypiorku, świeżego koperku, pietruszki, marchewki młodej, ogóreczka, pomidorka, czeresienkę, wisienkę, śliwkę . Buraczki na botwinkę.
Byłem wychowywany w domu gdzie też był ogródek. W czasach PRLu każdy skrawek ziemi musiał rodzić. Wtedy strasznie nie lubiłem grzebania w warzywkach choć rodzice mnie do tego namawiali a nawet przymuszali. Takie socjalistyczne wychowanie przez pracę. Zamiłowanie przyszło po latach, kiedy zadałem sobie pytanie, co ja będę robił na emeryturze. Mam jeszcze wędki i ryby ale to wydawało mi się za mało. Warzywniak jest bardziej stacjonarnym zajęciem.