stanax pisze:
Komandorze, tak z ciekawości spytam.
Straciłeś kiedyś człowieka, marynarza?
Nie.Ale to żadne osiągnięcie bo w MW ogólnie mało takich przypadków było.
Związanych z pływaniem i wykonywaniem zadań.
Na trałowcach żadnego.
Ale paru marynarzy kopa w d... zasadziłem. Jak byłem dowódcą działu jeszcze. Bo np. nogę w pętli stropu od pływaka (czy wiechy) mieli.
Bez kopa postawili by się by razem z nimi. Możecie mnie za naruszającego "stosunki międzyludzkie" mieć ale nic na to poradzę, ze kop szybciej dociera niż tłumaczenie "Panie marynarzu proszę łaskawie..."
Na mojej grupie (której byłem dowódcą niestety) u kolegi był wypadek śmiertelny. Marynarze wpadli na pomysł zrobienia lampki z pocisku od armaty i zaczęli wiertarką go rozwiercać. Na pomieszczeniu załogi. Nie wiem czy to zaliczyć do wypadku z powody służby czy zawodu.
@Co do chodzenia po równym to w zasadzie się zgadzam. Szczególnie z tym lataniem po górach bez sensu. Bo jakiż pożytek z włażenia na koronę świata w zimę, nago i fortepianem na plecach. Bo chyba już niedługo tylko to zostanie jako wyzwanie.
Ale pływanie jest koniecznością.
Można rzec, że narody, które pływały od wieków teraz są bogate.
Te co orały na równym już biedniejsze.
A my historycznie to z morzem tyle co na "dłubankach" przy brzegu.
Nawet Wolne Miasto Gdańsk z morzem było na bakier i własnej floty handlowej praktycznie nie miało. Wozili nasze zboże i drewno Anglicy, Holendrzy i wszyscy inni ale nie my.