Dzieciaki z wędką są naprawdę zabawne, ale dorośli...................Poćwiczyłby taki zarzucanie na sucho przed wyprawą i nie byłoby obciachu.
Moim zdaniem kiedyś z nauką tego kunsztu było lepiej. Ja zaczynałem od kija z leszczyny, z modrzewiową szczytówką, spławik z korka i kawałka żyłki. Potem dopiero dorobiłem się pierwszego kołowrotka z ruchomą szpulą i kija z bambusa. Podbierak zrobiłem sam z kawałka firanki. Kto tam wiedział cokolwiek o zanętach jak dziś. Rzucało się do wody garść piachu, gliny żeby zmącić wodę, na haczyk czerwonego gnojaczka i okonie przychodziły jak marzenie. Nieliczni nęcili pszenicą albo kukurydzą, bo o to było trudno. Spiningowano zakupionymi wahadłówkami, lub własnej roboty. To była elita, jak muszkarze. Byli tacy zdolni co sami produkowali podbierając żonie z domu łyżeczki do herbaty. Dziś początkujący wędkarz idzie do sklepu ze sprzętem i co robi? Oczywiście kupuje najlepszy, żeby nad wodą koledzy zobaczyli i podziwiali oraz zazdrościli. Pokazuje błyszczące kołowrotki firmy DAM, bądź Mikado, wędziska Jaxon, Okuma i inne cudeńka. A potem robi wtopę bo nie potrafi nawet zarzucić. I jak to wygląda? No niezbyt. Bo im lepszy sprzęt im bardziej błyszczący, markowy, to wtopa na tym tle większa.
Tak to jest. A wystarczy trochę pokory. Tak myślę.
Zaloguj się
Zarejestruj się
FAQ
Szukaj
