Oj, wiele takich. Gdzie może nie zero (w sezonie) ale mało się spotyka.
Opowieść jak mi zerwało kotwicę.
To było w już po wyjściu z UW a przed wejściem do NATO. Bylem wtedy na linii dozoru gdzieś (wiem gdzie ale nie wiem czy dalej linia dozoru istnieje i czy jest jawna)i na Ławicy Słupskiej. Popsuła mi się maszynka sterowa. Puścił jeden z przewodów ciśnieniowych. Maszynka sterowa była hydrauliczna. A pechowo był sztorm. Nie będę opowiadał jaki był wiatr, wystarczy, ze był w skali Beauforta a stan morza był skali stanu morza. Nie Beauforta. Czyli ogólnie kibel. Kto chociaż wie o okrętach wie, że bez steru w sztormie to... nie będę koloryzował wystarczy ze kalesony miałem podkoloryzowane na brązowo. Bo okrętu (statki) mają rożną reakcję na wiatr w dryfie. Jedne ustawiają się na wiar dziobem inne rufą a jeszcze inne-mają tendencję do układania się burtą - a raczej takim skosem.
A burtą przy fali krótkiej bałtyckiej fali o wys kilku metrów to... Rufą zresztą też nie dużo lepiej.
I okręt bez steru tańczy i kładzie się na burty. Miałem mechanika, dobry z niego chłopak, abstynent, spokojny, nie kobieciarz. świetny teoretyk ale bez zmysłu improwizowania. Widać filmu "Akcja Haleczka" nie oglądał. łapy bezradnie rozkładał bo nowego przewodu nie miał. W końcu wymyślił ze uszczelkę ze skory wytnie i podłoży na "grzybek". Tam ciekło. Ale jak buja to mu się co chwila ścinała/ Laliśmy "olej" (płyn hydrauliczny) do kolumienki sterowej karnistami. Na dole we wiadro łapali i tak w kółko. Ale to mało dawało. Dalej tańczyła panienka nasza. W końcu ja wymyśliłem czego można spróbować. A jakby tak ten grzybek ocynować. Cyna miękka. Jak mocno skręcisz to się podda i uszczelni. I nie będzie się przesuwała jak te wycinanki ze skory (malutkie bo to jak przewód hamulcowy w samochodzie mniej więcej wielkości) co mechanik robił.
Ależ gdzież, nie da rady... ale kazałem spróbować. Robotę podjął się wykonać szef obserwacji technicznej - radarzysta i jeszcze jeden podoficer. Mechanika odsunęliśmy od roboty.
No ale do tego trzeba było ten odcinek przewody wymontować. czyli zero steru na dłuższy czas. (jak ktoś spyta co z awaryjnym to to było w takim miejscu, ze i awaryjne sterowanie z pom. maszynki terowej też odpadało), A przez te kilkadziesiąt minut bez steru.... rozpacz. Mam na pokładzie 56 ludzi w tym głownie chłopaków ze służby zasadniczej silą przez armię od cycka oderwanych. Zawodowi to jasne. Świadomie wybrali ale te 18-20 latki? Kartofli nie woziłem.
Więc co zrobić? Próbowałem sterować "na momencie" dwoma śrubami ale to nic dawało.
I tu wpadłem na genialny, ale jak się potem okazało "głupi" pomysł. by kotwice rzucić. No niby tylko ok 40 m ale przy tej fali i tej głębokości wiedziałem ze będę wlókł. Ale przynajmniej dziób pójdzie na falę. Wiedziałem też, ze mogę kotwice stracić ale lepiej kotwice jak okręt i ludzi.
No to jak zdecydowałem tak zrobiłem. Okręt przestał tańczyć.
W "radarze" lutują, już kończą i zaraz będą zakładali (nie bylem do końca pewien czy to zadziała) a tu nagle "moc nieludzka" szrapnela mi dziob pod wodę , coś strzeliło i jak piłeczka wyskoczył a panna zatańczyła radośnie na fali uwolniona z więzów.
A łańcuch (całkiem gruby, możecie wierzyć) zwisał jej z dziobu jak sznureczek od tamponu.
I dobrze ze puścił. Bo bym tak z tym dziobem został pod wodą i wystawiony na fale.
Kotwica o coś zaczepiła. Do dziś nie wiem o co? Wrak? Kabel podwodny? Próbowałem na mapie zaleźć. Raczej wrak. Nieoznaczony.
No a prowizorka zadziała i cały dozór do końca (ze 20 dni) na niej chodziliśmy. Powiem więcej. Jeszcze kilka lat potem.
I na tym na razie kończę morskie opowieści dziwnej treści, W każdym razie.... taki był cholerny sztorm.
https://www.youtube.com/watch?v=n6nhekF2Lnohttps://www.youtube.com/watch?v=bAzDIhWtXdI.