Rejestracja: 02 wrz 2014, 21:29 Posty: 3960 Lokalizacja: 5 księżyc Saturna
|
Lubię Wasowskiego i Przyborę i ich Kabaret Starszych Panów. Poza tym chyba się skuszę na: Jeremi Przybora - Dzieła (niemal) wszystkie. Wydanie dwutomowe. ______________________________________________________ Trochę przydługie, ale może kogoś zainteresuje. Balladyna 68 wg. Słowackiego, spłycił oraz uprzystępnił Jeremi PrzyboraOsoby: BALLADYNAALINA, jej siostra KIRKOR, jej mąż FON KOSTRYN, jej kochanek Balladyna (na tronie, w stroju koronacyjnym, opowiada historię swojej kariery)
Działo się to w bajecznych czasach, koło Gopła... Oj, nadziało się rzeczy, zanim śmierć mnie kopła! We trzy w ubogiej mieszkałyśmy chatce: mama, Alina i ja, Balladyna. Każda przez cały rok w tej samej szmatce i za stodółkę biega. Chałupina bez wygód bowiem to była i prądu. Tyle że wkoło malowniczy wądół. Praca w obejściu, tyranie na niwie z siostrzyczką, która wciąż śpiewa fałszywie, i z matką, zacną, lecz ograniczoną, by w rezultacie kmiotka zostać żoną - nie uśmiechało mi się wszystko toto wraz z prymitywną na sianie pieszczotą, zbudowanego zresztą nie najgorzej, Grabca, co klaskał, gdy psy się uśpiły, że już mnie czeka w ferworze, na dworze... Lecz by doń nie iść - skąd miałam brać siły, gdy zmrok zapadał bez innych rozrywek, wśród ględzeń mamy i Aliny śpiwek?
Na tle opłotków przy ubogiej chatce ukazuje się Alina na ludowo, z wianuszkiem we włosach
Śpiwka Aliny (znana z wcześniejszego postu) doję krówkę, kurkę macam, pielę, międlę, przędę, plotę i się modlę przed i potem - la la la
Alina i uboga chatka znikają, a w sali tronowej Balladyna ciągnie swoją opowieść.
Balladyna
Opodal mostek przez rzeczkę był z pali. Nieraz marzyłam: - Ach, gdybyż zawalił się pod burgrabi jakiego karocą, wcześniutkim rankiem albo późną nocą... Stuk-puk do chatki! - Ach, proszę matuli, ja, ja otworzę! Wylatam w koszuli, przez którą mi się to owo prześwieca... A we drzwiach rycerz stoi oraz pyta gościny, owym widokiem podniecan, co przed nim w świetle łuczywa zakwita. Rycerz nocuje, gdy most się naprawia, hen dąży, potem z powrotem się zjawia. Ręki mej prosi, padłszy na kolano. Wtedy - żegnaj, chałupo i siano, gniecione z Grabcem byle jak na dworze, a - witaj, władzo i książęce łoże! Aż raz, gdy siostra mnie piłuje miła, czy kocham Grabca i wyjdę zań za mąż, na pomysł wpadam: a gdyby tak piła pomogła losom rzecz zrządzić tę samą? A gdyby piłą tak poderżnąć bale, by wózek kmiecy nie tknął mostu wcale, a zawaliła go karoca księcia, przyszłego mamie dostarczając zięcia? (Jul to inaczej opisał z tym mostem, lecz wy mnie wierzcie!) Ach, to było proste! Gdy nadchodziła wymarzona pora przejazdu grafa możnego, Kirkora, co od starego pustelnika wracał, pobiegłam z piłą i zawrzała praca! Praca to skryta, by żaden wyrostek nic nie usłyszał, nie zajrzał pod mostek, gdzie podrzynane trzeszczały bierwionka i szykowały potrzask na małżonka. I tylko rzece, nadziei i wiośnie cel mój zwierzyłam, piłując ukośnie...
Balladyna wstaje z tronu i na jego stopniach wykonuje "Pieśń Balladyny".
Pieśń Balladyny
Władza, władza mi dogadza tak jak nic! Wynagradza i odmładza tak jak nic! I choć się nie zdradzam ze skłonnościami doń, to w marzeniach sama sobie wsadzam berło w dłoń! Więc piłuj, miła piło, rezolutnie! Co trzeba, to podpiłuj, a nie utnij! I niechaj na tym moście wcale znać nie będzie, co tam się, pod mostem, zdziałało tym narzędziem... Więc piłuj, miła piło, po cichutku - na tyle, by starczyło to dla skutku. Niech twe zęby kładą zręby pod tę władzę, którą się by chciało mieć! Władza, władza mi dogadza tak jak nic! Wynagradza i odmładza tak jak nic! I choć się nie zdradzam ze skłonnościami doń, to w marzeniach sama sobie wsadzam berło w dłoń!
https://youtu.be/xpnw5dCbn_w
Balladyny opowieści ciąg dalszy
Balladyna
Co planowałam, w części się spełniło. Nie strzymał mostek, nadwątlony piłą, i wpadł graf Kirkor, w złocistej karocy, w matrymonialny potrzask. Lecz nie w nocy. Rankiem zapukał do ubogiej chatki, gdyśmy z Aliną już przywdziały szatki. Zakryły one wdzięki moje przednie, więc równe z siostrą szanse miałam we dnie. (Podczas gdy nocą, półokryte giezłem, to u mnie świetne, co u siostry - niezłe...) Ba, na to orła trza wzroku, lub sępa, by zgrzebną kieckę nim przeniknąć. Tępak natomiast w sensie tym z grafa i zaraz już widzę: kocha nas obydwie naraz! Mnie wzrokiem muśnie, zerknie za Alinką, pomyśli, chluśnie i zakąsi szynką. A mama patrzy, liliowa z napięcia, na księcia z chęcią do wzięcia dziecięcia. Której z nas wszakże - nikt poza mną nie wie... Siostra z tych nerwów to zamknie się w chlewie, to zapłoniona do izby powraca. Wzrok na rycerza jej leci, z rąk - taca... Ja tylko jedna w chałupie tej chłodna, przyjąć dar losu z rąk Kirkora godna. Chociaż sam rycerz - na to klnę się niebem - to nie cel żaden dla mnie, ale - szczebel na tej drabinie, co ku władzy zmierza. A "szczebel" właśnie z kłopotów się zwierza...
Na tle chatki cudem ocalały Kirkor wyśpiewuje swoje rozterki.
Dumka Kirkora
Niby tylko dwie panienki ma uboga wdowa, a z wyborem takie męki, że mi trzaska głowa. Dwakroć buzia, dwakroć kibić - kocham je dwukrotnie! Taki problem może wybić ze snu bezpowrotnie. Taki problem może wybić ze snu bezpowrotnie.
Niby tylko dwie dziewczyny, a kłopotów nawał. Która z nich na zaręczyny bardziej się nadawa? Żadna nie przynosi ujmy - obie śliczne szelmy. No i teraz co? Zwariujmy albo się zastrzelmy! No i teraz co? Zwariujmy albo się zastrzelmy!
Niby tylko dwoje dziewcząt ma ta wdowa we łzach - a niechże to kaczki zdepczą - bo i wdowa niezła! Użył z wami bym zabawy jak z wróblami kobuz, gdybym nie był rycerz prawy, a zwyczajny łobuz! Gdybym nie był rycerz prawy, a zwyczajny łobuz!
https://www.youtube.com/watch?v=5xuqQv7kLB8
Kontynuacja mrocznej historii Balladyny
Balladyna
Stanęło więc na tym, że maliny pójdziemy zbierać obydwie do bora. A tej, co szybciej zbierze, dłoń dziewczyny połączą śluby z prawicą Kirkora. Alinko! Biedne ty cztery litery! Ty malinowa moja przodownico! Ach, czemuż pchałaś w drzwi mojej kariery naiwność twoją i twoje dziewictwo? Drzwi zatrzaśnięte i dziewictwo śnięte, a na mogiłce wietrzyk zasiał miętę. Mamuchna, która uwierzy we wszystko, wiarę mi dała, że zwiało siostrzysko z gachem, gdy z malin jej dzbanem od bora szłam ku splendorom wyboru Kirkora.
Samozgonna śpiwka Alinki
Oj, siostrzyczka mnie zabiła żelastwem, żelastwem. Cóżem to ja jej zrobiła, że mnie tak unicestwiła tymczasem? Oj, ta dana! Tymczasem. Oj!
Oj, żelastwo mi wraziła, nie złoto, nie srebro. Na osełce naostrzyła, na jodełce je sprawdziła, wpierw się dobrze przymierzyła i - jak mnie nie zaprawiła pod żebro! Oj, ta dana! Pod żebro! Oj!
Żeby chociaż nieumyślnie, bom wątła, bom wątła. Ale ona po namyśle, najwidoczniej życząc mi źle, ułożyła sobie ściśle, że mnie do aniołków wyśle, i sprzątła! Oj, ta dana! I sprzątła. Oj!
Oj, umierać mi ochota za wczesna, za wczesna. Cóżem to miała z żywota? Jeno pacierz i robota, i to pranie co sobota, czy to słońce, czy to słota, chłopca tyle, co zza płota, żadna mi nie znana psota cielesna! Oj, ta dana! Cielesna!
https://www.youtube.com/watch?v=RTNcjv7HZvo
Balladyna
I tak zapadła naciśnięta klamka. Otom grafinią na Kirkora zamkach. Sam graf małżonek - przeciętny dość rycerz. Zarówno - w łożu, jak i - w polityce. Człek prostoduszny i - w porywie prawy. Właśnie zwołuje woje do wyprawy, by tron królewski z rąk uzurpatora wyrwać. Starego na nim muchomora posadzić, co jest prawowitym królem. Ja o tym myślę ze zgrozą i z bólem. Więc po to taka kosztowna wyprawa, by tron posiadła zmurszała purchawa? A siąść samemu na stolcu nie łaska? Z żoną u boku, w majestatu blaskach? Więc ot, na darmo przelana krew siostry? Szczęściem na zamku jest jeszcze Fon Kostryn, rycerz, co przybył w potrzebie zza Odry i miecz mi cały odda za... pół kołdry. Nie w ciemię bity. Z tym Kostrynem wespół możemy stworzyć niezrównany zespół!
Podstępna aria Kostryna
Sposoby robienia kariery są cztery, są cztery. Trzy pierwsze - niech będę tu szczery - nie interesują mnie. O czwartym sposobie opowiem, albowiem, albowiem to jemu ja pragnę, panowie, sukcesy zawdzięczać me.
(Hajlilili hajli, hajlilili hajli, hajlili)
Ten sposób to w ciemię nie bita kobita, kobita, z różnymi rzeczami obyta - broń Boże nie komplet cnót. Przystojna, pościelna, wielmożna, zamożna, zamożna! Ach, z taką niewiastą to można mknąć wprost do kariery wrót!
(Hajlilili hajli, hajlilili hajli, hajlili)
Więc pomysł mi przyszedł do głowy morowy, morowy: a gdyby tak u Kirkorowej wywołać wulkany żądz? Nie wątpię, że mego czar ciała podziała, podziała, a całość wypadnie niemała, gdy takie połowy sprząc!
(Hajlilili hajli, hajlilili hajli, hajlili)
https://www.youtube.com/watch?v=cucNd7l0WIc
Opowieść Balladyny
Kirkor, ruszając, pod Kostryna pieczą mnie pozostawia. Ze śmiechu łzy cieczą powściąganego, a mężuś, wzruszony, we łzach tych widzi rozpacz wiernej żony… Teraz wypadków potoczy się fala, która poniesie mnie w wiry Bellony. Kirkor krwawego tyrana obala, a tu król prawy ot i powieszony przez Fon Kostryna, którego na męża napuszczam z armią. Fon Kostryn zwycięża. Kirkor, trafiony w tej bitwie gdzie trzeba, na polu chwały pada ciężkim trupem. O, jakże dla mnie łaskawe są nieba! Chociaż niektórzy mówią, że mam tupet.
Na pobojowisku Kirkor konając śpiewa
Kirkor śpiewa "Samozgonną dumkę Kirkora".
A po co to nam, że ja konam? Po to konam, by akcję to pchło nam. No bo w tragedii tak jest, że co trup, że co trup - to nam akcja: tup, tup, tup.
Już Bellona nasycona, tamten kona i ten kona. Wiercą łona dzid wrzeciona, skacze wrona, kracze ona.
Więc po to to nam, że ja konam. Po to konam, by akcję to pchło nam. No bo w tragedii tak jest, że co trup, że co trup - to nam akcja: tup, tup, tup.
A tam żona, moja żona z czartów grona wyłoniona, ona w zgonach doświadczona i do trona rozpalona.
Więc po to to nam, że ja konam. Po to konam, by akcję to pchło nam. I tego zdania nie zmienię o ćwierć, ni o ćwierć - na niezbędną konam śmierć!
https://www.youtube.com/watch?v=pKPx8XO_Agw
Kirkor kona. Jeszcze go mamy w oczach, padłego na pobojowisku, a już słuchamy dalszych szczegółów ponurej historii Balladyny.
Balladyna
Wybiła wreszcie i taka godzina, że pora przyszła na Fona Kostryna. No, Fon Kostrynie, rozstaniemy dziś się, boś niepotrzebny mi już, Adonisie! Masz zimne rączki i wzrok dziwnie lepki... Za bardzo władzę lubisz i... przylepki. Przylepką chleba podzielę się chętnie, bo ją zatrułam dosyć umiejętnie. Koroną z tobą nie będę się dzielić, sama nią wieńcząc skroń tejże niedzieli!
Fon Kostryn (miotany bólami żołądka, śpiewa "Samozgonną arię Kostryna)
Aria konającego Kostryna
Bije dzwon, bije dzwon, już czas wykonać ten kolejny zgon. Miast na tron - paszoł won! Ten dzwon wyprawia mnie do innych stron.
Jadu ciut i kaput! I zamiast w górę jedzie się pod spód. Na a-ut, na a-ut Balladyny mnie wykopał but.
Strzeż się łap chytrych bab, bo jak nie umiesz, toś jest durny cap! Teraz za p- (pu pu pu pu pu) pó- późno na p- (pu pu pu pu pu) po poprawianie w zgasłym ogniu szczap.
Kurze, piej, wichrze, wiej! Ty, niebo, chmurz się, błyskaj, grzmij i lej! Życzę tej babie złej likwidacji takiej jak i mej!
https://www.youtube.com/watch?v=ueeykg6mf2A
Kostryn już umarł w dalekim krużganku, ale życzenie jego jakby się zaczęło spełniać... Wicher się zerwał, zagrzmiało i odgłosy te nie ustają, kiedy znów do głosu dojdzie Balladyna.
Balladyna
I otom sama! W złocie i purpurze! (wicher wzmaga się) Cóż to za wicher? Czy zwiastuje burzę? Dotąd musiałam w krwi brodzić po biodro, odtąd chcę ludu władczynią być dobrą i sprawiedliwą, co się wnet okaże. Jakże inaczej, bez tych przykrych zdarzeń, mogłam osiągnąć to, co osiągnęłam? Pnąc się po zwłokach, bez zwłoki się wspięłam tu, na wysokość tego oto tronu… (piorun uderza bliziutko) Piorun?… W tych czasach brak piorunochronów… Czyżby to Pan Bóg był tak zawadiacki, by sprawiedliwość wymierzać naiwną? Nie! W to nie wierzę! Ale… Jul Słowacki?! Ten do piorunów słabość miał przedziwną…
(Piorun tym razem trafia Balladynę. Chwiejąc się i zataczając, śpiewa ona ostatnią swoją pieśń "Valse funèbre")
"Valse funèbre Balladyny"
Piorunem rażonam, piorunem! Postoję, postoję i runę. No dobrze - przeciągłam ciut strunę, lecz żeby od razu - piorunem?
Piorunem, piorunem rażonam! Postoję, postoję i skonam. Nie mieści we głowie się to nam, że Julkiem, że Julkiem ten grom wykonan!
Właśnie teraz, gdy sam mi dawał szansę, by pokochał lud mnie - musiał taki mi wyciąć kawał, co praktycznie wszystko utnie.
Ponurym rzecz kończysz finałem, by całość wypadła z morałem! Manierze niedobrej tyś uległ - brzydulek! O Julek, o rany Julek!
https://www.youtube.com/watch?time_cont ... fciXg8MdK0
Pada na dobre.
|
|