I dlatego właśnie napisałem: "Może trochę zbyt infantylnie..."
A ze zlotem to nie chodziło o to, że nie da się odtworzyć tylko, że ciśnienie we wnętrzu "żywej" gwiazdy jest za małe, dopiero wybuch supernowej albo, według innych, zderzenie gwiazd neutronowych na to pozwala. Co prawda nie słyszałem o przekształceniu rtęci w złoto ale to nie tłumaczy i trywializuje proces powstania złota skoro doktor kowalski młotkiem z rtęci potrafi wykuć*, bo ten opis powstawania złota (wybrane pewnie dla emocji z nim związanych ale też dla szczególnych właściwości, o czym w książce) dotyczy wszystkich masywnych pierwiastków o dużej licznie atomowej. A rtęć o ile się mylę ma liczbę i masę atomową większą od złota, jest zaraz po zlocie na tablicy pana M. Nie chce mi się teraz sprawdzać jak co proszę sprostować ale w każdym razie sama jest równie "ciężkim" pierwiastkiem. Więc też nie nie mogła powstać we wnętrzu "normalnej" gwiazdy a w czasie wybuchu supernowej. I trzeba ją najpierw mieć.
Niemniej możemy w mikroskali symulować warunki panujące w czasie wybuchu supernowej a zderzaczu hadronów ale w naprawdę skali atomowej i doprowadzają do powstania pojedynczych atomów złota (też wymaga sprawdzenia czy to możliwe ale sądzę, że tak).
Niemniej książką czasami jest trochę zbyt (jak dla mnie) pisana jak dla dzieci z wstawkami fabularnymi i takimiż określeniami i trochę łechtająca próżność czytelnika, że wie więcej niż laureaci Nobla sprzed wielu lat. Stąd, ze wie więcej od Skłodowskiej. Ale może to i dobrze, bo jest kierowana do przeciętnego czytelnika np po licencjacie z marketingu lub doktoracie z liderowania co nawet zasad zachowania energii, ładunku, pędu nie bardzo chwyta. I to jeszcze na Zachodzie (a u nas młodych) oraz młodzieży, która może fizyką zainteresować i pokazać, ze nie taki diabeł straszny.
* pewnie wybijając z rtęci "nadmiarowy" proton wysokoenergetyczną cząsteczką rozpędzoną w akceleratorze. która robi za młotek