nick pisze:
Ja tam Cię rozumiem.
Mam ściany obstawione półkami na książki. Każda prawie ma swoją historię. Kupowane spod lady, wyszukiwane po antykwariatach, adoptowane ze śmietników. Jest ich w sumie trochę ponad 3000.
Kurzą się, to jasne. Ale kurz też adoptuję, i jest mój własny, oswojony.
Jest wśród nich przewieziony przez granicę radziecko-niemiecką Wańkowicz, "Na tropach Smętka", który przez całą okupację leżakował pod węglem w lubelskiej piwnicy, za posiadanie go obóz był murowany. Był jeszcze Mickiewicz, też przewieziony, ale rozsypał się na pojedyncze kartki.
Owszem, czytam e-booki dzięki Maniuśce, zgadzam się, że to duża wygoda, ale tej prawdziwej, papierzanej, nie zastąpi nic.
Otóż to.
Właśnie tak podchodzę/traktuję książki.
Stąd nie mogę sobie darować, że syn nie czyta. Dopiero od niedawna trochę zaczął i to pewnie z nudów, gdy musi stać na parkingu gdzieś w Europie. A jakie były hałasy, gdy przed przeprowadzką uparłem się zabrać na nowe miejsce regał na książki....!
Tata! - po co Ci to jak możesz przeczytać w internecie.....tam nie ma miejsca ...etc,etc!
Ale i tak postawiłem na swoim.
Teraz usiłuję zainteresować wnuczka ale to będzie chyba syzyfowa praca ponieważ mlody smarkfona z rąk nie wypuszcza a i nacisku ze strony mamusi nie widzę.
Od poniedziałku zaczynam naukę gry w szachy. następnie będą węzły......może jakiś kursik z prawa drogi na wodzie......zobaczymy. W prawdzie on ma dopiero 11 lat ale......życie to przecież ustawiczna nauka.......nawet prezydent stale się się uczy......a książki trzymam. Może się jeszcze przydadzą......