stary praktyk pisze:
Może i ta książka ma swoją wartość. Ja jednak wychodzę z założenia, że w zasadzie, w miarę inteligentnemu człowiekowi, nie potrzeba tłumaczyć, dlaczego religia to stek bzdur.
Wystarczy bowiem nieco pomyśleć i zastanowić się nad opisywanymi w Biblii czy innej lekturze tego typu - faktami a samemu można dojść do takich wniosków.
Należy się jedynie "zaopatrzyć" w odrobinę zdrowego rozsądku no i posiadać jakie -takie - wykształcenie.
No bo jak można wierzyć w bogów/boginie a juz nie wierzymy....np. - w krasnoludki ?!
A przecież dowody na istnie jednych i drugich są podobne..........czyż nie ?!
Nie jest do konca prawda ze ludzie religijni to same imbecyle, i twierdzenie ze "w miarę inteligentnemu człowiekowi, nie potrzeba tłumaczyć, dlaczego religia to stek bzdur" nie jest prawdziwe. Wsrod wyznawcow roznych religii znajdziemy ludzi wszelkiej masci i roznorodnego wyksztalcenia, i zdecydowanie nie mozna im wszystkim zazucic braku inteligencji. Faktem jest oczywiscie, ze spoleczenstwa bardziej swieckie sa lepiej wyksztalcone, a te bardziej religijnie juz mniej, to nie mozna jednak zalozyc ze gdyby czlonkowie najnizszych klas z biednych krajow (ktorzy sa religijni) nie byli statystycznie wyzej niz sa obecnie, gdyby dano im mozliwosc nauki. Oni sa czesto inteligentni, jednak nieco inaczej. Jest np. tak, ze ludzie wierzacy, ktorzy sa bardziej wyksztalceni, sa lepsi w wytlumaczeniu swojej wiary, i jako ze posiadaja duzy zasob wiedzy, to swoje argumenty sa w stanie przedstawic w bardzo logiczny sposob. Niestety, stosuja inne standardy logiki w stosunku do swojej wiary a inne np. w pracy. Obejzalem wiele debat czolowych religijnych apologetow z ludzmi nauki i mosze Ci powiedziec, ze niktorzy obroncy religii sa wrecz blyskotliwymi mowcami. Niestety, zwyczajnie brakuje im przekonywujacych (zdaniem nas, nie wierzacych) argumentow. Generalnie, ich tok rozumowania najczesciej sprowadza sie do tego, ze skoro czegos jescze nie wiemy (np. co spowodowalo ze nasz wszechswiat zaistnial w argumencie kosmologicznym) to sprawca tego mosial byc bog. Czyli stosuja klasyczny juz argument "god of gaps" czyli bog szczelin (ktorych jeszcze nie wypelnila nauka).
Jako ze przewazajaca wiekszosc ludzi na swiecie jest czlonkami jakiejs religii (czasami z wlasnej woli a czasami z przymusu, jako ze w ponad dziesieciu krajach ateizm moze nadal byc karany smiercia), wiedza z tego rodzaju ksiazek okazuje sie czesto bardzo przydatna. Czy to na jakiejs imprezie rodzinnej, czy to w pracy w rozmowie z kumplami, czy to na ulicy w konfrontacji z jakims propagatorem jedynie slusznej religii ktorych u nas czasem mozna spotkac, albo wtedy gdy np. do drzwi zapukaja swiadkowie jehowy (W USA tez chodza). Mozliwosci jest wiele. Do tego lubie te tematy, wiec lacze przyjamne z praktycznym...